I kolejna wrzutka muzyczna. Raczej z tych do wsłuchiwania się, bo za pierwszym razem nie wpada jakoś od razu w ucho, ale ma w sobie to "coś", co sprawia że chce się wracać. Jest melodyjnie, ale kapela nie tworzy przebojów na siłę, tekstowo jest więc całkiem poważnie, czasem zaskakująco. Może to chwilami przypominać Lao Che z czasów płyty Gospel (choć nie ma tak porywających dęciaków) i nic dziwnego, bo zespół Monofon powstał m.in. z inicjatywy dwóch członków tamtej formacji (Rafała Boryckiego, perkusisty Michała „Dimona” Jastrzębskiego) oraz gitarzysty Michała Wójcika. Do nich dołączył m.in. na wokal Jacek Szymkiewicz i to chyba ostatnia płyta w jakiej maczał jeszcze przed śmiercią "Budyń".
Dziwnie to słaby czas dla nowych bandów, bo przecież tyle czasu nie można było koncertować, a przez długi czas nawet spotykać się w studiu. Ale płyta jest i powiem Wam, że to ciekawy materiał. Jazz, funky, taneczne rytmy, ale przełamane jednak trochę zadziorem i wokalu, i tekstu, i również wstawek muzycznych. Dobre i dojrzałe, ciekawe teksty oraz styl śpiewania Budynia sprawiają, że te numery są mało "piosenkowe", jednak warto się w niej wsłuchać, dać im szansę, a okaże się, że mogą zostać w nas na długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz