czwartek, 1 września 2022

Córka Prezydenta - Bill Clinton, James Patterson, czyli nie wkurzaj ojca

To zabawne gdy pisze się codziennie, że można pod wpływem impulsu w ciągu kilku minut zdecydować o zmianie tematu notki. Książka przeczytana, więc leci dziś na bloga. Rano przegapiłem przez nią przystanek w drodze do pracy, po południu jechałem dłuższą trasą, a potem nawet idąc z przystanku wciąż czytałem, żeby skończyć. Przypomniały mi się emocje sprzed lat, gdy czytało się z wypiekami na twarzy Folletta, Forsytha, MacLeana, czy Ludluma. Choć Bill Clinton raczej nie kojarzy się z thrillerami, a James Patterson skazany jest na podejrzliwość, od czasu gdy przyznał się, że sam nie pisze swoich bestsellerów, to muszę przyznać, że Córkę Prezydenta czyta się dobrze. Chwilami przewidywalne, może zbyt dużo patosu i amerykańskiego powiewania flagą, mimo wszystko czasem fajnie zanurzyć się w coś tak prostego, a emocjonującego. Thriller sensacyjny nie musi być super skomplikowany, ale musi wciągnąć, a tym razem chyba jest nawet lepiej niż w części pierwszej cyklu (pisałem u siebie tak: Gdzie jest Prezydent). Matthew Keating, były komandos już nie jest prezydentem, bo okazał się zbyt słaby na polityczne rozgrywki, postanawia więc przynajmniej na jakiś czas odsunąć się na bok, odpocząć, może zebrać siły. I pozwolić żonie i córce odżyć po okresie spędzonym pod ciągłą ochroną.


Nie wie jednak, że czeka go największy koszmar każdego rodzica - w akcie zemsty za działania amerykańskie dżihadżysta Asim Al-Aszid porywa Mel, córkę Matta. W końcu jako dorosłą przestano ją chronić, a Mattowi nie przyszło do głowy, by wynajmować prywatną ochronę. Teraz musi zaufać politykom i służbom, które obiecują mu zrobić wszystko by ją odzyskać. Albo... w końcu ma znajomości, a i sam służył w armii, może więc zająć się tym sam, prawda? Rozpoczyna się więc pełna nerwów gra z czasem - czy uda się odnaleźć kryjówkę gdzie jest ona przetrzymywana i czy nie zrobi się przy okazji zbyt wielkiej awantury międzynarodowej. O ile jeden z autorów pewnie odpowiadał głównie za zarysowanie tła urzędniczo-decyzyjnego, to drugi zna się na swoim rzemiośle i nieźle obudował to emocjami i akcją. Mamy więc nerwy, krzyżujące się interesy i pomyłki, a potem finał gdzie nie obędzie się bez strat. Amerykanie uwielbiają bohaterów, nawet jeżeli są martwi prawda? Grunt, żeby byli pomszczeni i wyszło na to, że to po ich stronie jest zwycięstwo. 
Szybkie i całkiem niezłe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz