Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oscar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oscar. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 kwietnia 2022

Córka, czyli kocham, ale nie zawsze potrafię...

No i powraca do mnie pragnienie by wreszcie sięgnąć po jakąś powieść Eleny Ferrante, bo skoro zrobiono z tego materiału taki film, powieść musi być smakowita. W końcu rzadkie są przypadki, że film przerasta pierwowzór literacki. A przy oglądaniu Córki (choć moim zdaniem film powinien nosić tytuł Matka), naprawdę siedziałem z dużym zaciekawieniem i zachwytem. To jest debiut? To tylko brawa za dojrzałość w podejściu do tematu. Historia, która jest ciekawa, niejednoznaczna, świetnie zagrana (Olivia Colman to klasa sama w sobie), ale i zgrabnie złożona (zdjęcia, muzyka). Oglądasz i rozkminiasz w jakim kierunku to pójdzie. I chyba będziesz zaskoczony. Nie szukaj tu bowiem akcji, wielkich zwrotów, dramatów - wszystko będzie się działo trochę pod skórą, równie istotne jak wydarzenia współczesne będą wspomnienia. One wpływają na bohaterkę, sprawiają, że nie zawsze zachowuje się racjonalnie, ale i sprawiają, że historia nabiera głębi.

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Minari, czyli podążając za amerykańskim snem

Gdy już jesteś zmęczony polityką, dramatycznymi historiami, w których problemy współczesnego świata oglądane są przez lupę z różnych punktów widzenia, trafiasz na taki film jak Minari i jesteś nieźle zaskoczony. Tak kameralne kino, w którym wszystko jest takie codzienne, zwykłe, wygrywa nagrody i zbiera brawa od publiczności? Chyba pandemia sprawiła, że tęsknimy za powrotem do prostoty. Jak bowiem inaczej to tłumaczyć?
Owszem - film jest ładny, czy jednak będziemy o nim pamiętać za miesiąc czy dwa? Obawiam się, że nie. I to nie tylko z powodu tego, że to historia osadzona w latach 80, gdy wszystko wydawało się prostsze, a ludzie naiwnie wierzyli, że własnymi rękoma są w stanie osiągnąć sukces, banki chcą im jedynie pomóc, a do bogactwa jest jedynie jeden krok. Dziś też jest sporo takich ludzi, którzy szukając lepszego życia wędrują do innego kraju, tyle że przyjmowani są trochę inaczej niż wtedy. Staliśmy się bardziej zamknięci i egoistyczni? A jednak wzrusza nas los tej koreańskiej rodziny, trzymamy kciuki za to, by im się udało.
Mam wrażenie, że nie będziemy pamiętać tego obrazu z powodu tego co jest jednocześnie jego siłą - reżyser Lee Isaac Chung unika jakiegokolwiek budowania dramatyzmu, wielkich napięć, skupiając się na tym, by pokazać rodzinę, próbującą przetrwać mimo trudności z jakimi się zmaga.

sobota, 25 lutego 2017

Trzypak oscarowy, czyli Zwierzęta nocy, Elle, Moonlight

O tak. W tym roku wyjątkowo ciekawy zestaw filmów wśród nominowanych. Nie mam zamiaru bawić się w typowanie, choć gdybym miał stawiać kasę, postawiłbym na przewidywalne (i niekoniecznie zasłużone zwycięstwo LaLaLand). Wśród dziś opisywanych są jednak moi faworyci. O części z filmów już pisałem (Gibson, Ty draniu), na jeszcze jeden wybieram się dopiero po niedzieli. Aha, dwa czekają na swoją notkę, ale to już pewnie po rozdaniu nagród. Oba ciekawe, ale nie porywają. Denis Villeneuve chciałbym, żeby dostał nagrodę dla reżysera, choć Arrival akurat nie jest jego najlepszym filmem. Ale będę trzymał kciuki. W kategorii reżyserii, są jednak w tym roku ludzie, z których każdy zasłużył albo w tym roku albo wcześniej. No i problem.
Ale przejdźmy do filmów.

niedziela, 9 lutego 2014

Amerykański przekręt - Robert W. Greene, czyli liczy się iluzja

Film jeszcze przede mną, ale cieszę się, bo tym razem udało się jeszcze przed gorącym i nominowanym do Oscara seansem przeczytać powieść, które była inspiracją dla scenarzystów. A historia rzeczywiście jest dość niesamowita, nic więc dziwnego, że wzbudziła zainteresowanie. W stanach to rzecz normalna, że do bohaterów różnych wydarzeń - obojętnie czy są oni postaciami pozytywnymi (np. kogoś uratowali), czy też przestępcami - ustawiają się kolejki pisarzy i dziennikarzy, którzy daną historię chcą sprzedać. Na wszystkim przecież można zarobić. I w tym przypadku było podobnie - tytułowy przekręt jeszcze trwał, a już trwały dyskusje na ile kulisy tajnej przecież operacji mogą zostać przedstawione w publikacji zaraz po jej zakończeniu. 
Wyobraźcie sobie coś takiego u nas: ktoś współpracuje z CBA, albo z Policją np. przeciw mafii i od razu negocjuje kontrakt na sprzedaż praw autorskich do swej opowieści, by zaraz po procesie mógł pojawić się na rynku gorący tytuł.
Do drugiego pytania jakie mi się pojawiło przy tej lekturze a propos naszego poletka, powrócę jeszcze na koniec notki.

czwartek, 30 maja 2013

Rozstanie, czyli nie myśląc o konsekwencjach

O tym filmie wszędzie gdzie się nie obejrzysz same peany, po innym obrazie Asghara Farhadiego "Co ty wiesz o Ally" sam też byłem nastawiony bardzo pozytywnie. Ale pojawia się we mnie sporo wątpliwości czy gdyby nie było to kino z Iranu, z innego obszaru kulturowego, wzbudziłoby tyle zachwytów? Obawiam się, że nie. Tego typu moralitetów, filmów pokazujących wydawałoby się normalne życie, które nagle stawia przed człowiekiem sytuacje przekraczające jego możliwości i stawiające go przed etycznymi wyborami - przecież to nie żadna nowość. W warstwie wizualnej surowy, nie ma w nim nic wyjątkowego (oprócz odrobiny tej egzotyki). Co więc w tym filmie tak urzeka?

poniedziałek, 11 marca 2013

Niemożliwe, czyli miłość nie traci nadziei

Brrr jak paskudnie za oknem. Pogoda jest po prostu nieprzewidywalna. I korzystając z tego mało optymistycznego nastroju, postanowiłem dziś napisać o kolejnym filmie, który gdzieś tam mi czeka już dość długo na notkę. Chodzi o "Niemożliwe" - dramat połączony z kinem katastroficznym (autentyczna historia o rodzinie, która znalazła się w Tajlandii gdy nawiedziło tamte okolice tsunami). Film dobry (tylko czy bardzo dobry?), który warto oglądać na dużym ekranie - obawiam się, że jak go przegapiliście i na dodatek macie zwyczaj robić przerwy na herbatkę, albo dzieci Wam biegają, sporo stracicie z tej historii.

sobota, 9 marca 2013

Les Miserables, czyli widowiskowo, ale czegoś zabrakło

Dzień jakoś przeleciał przez palce, ale trochę porządków trzeba przed snem zrobić i notkę bieżącą wrzucić. Pojawiły się notki o książce "Crysis. Eskalacja" oraz o płycie z muzą wyselekcjonowaną przez Cejrowskiego, wciąż trwa konkurs gdzie można wygrać kryminały z dwóch serii wydawanej przez Edipresse, a ja próbuję ogarnąć różne zaległe filmy o których nie pisałem. Na początek jeszcze tegoroczni nominowani, ale w planach też Sybieriada polska, o której dziś znalazłem ciekawą i ostrą wypowiedź Papryczki. Musze zebrać się i ja. Zaległości sporo, ale wciąż nie tracę nadziei, że uda się nad nimi zapanować. Może po prostu przestanę brać rzeczy do recenzji? Nie dość, że stosy na stoliku nocnym piętrzą się na pół metra (w 3 kupkach), to jeszcze Legimi wprowadza czytanie w abonamencie na tablety i smartphony... Pokusa straszna!
Ale miało być o filmie. Tylko, że wiecie co? Ja nie za bardzo wiem co o nim napisać, nie rozumiem zachwytów. Doceniam fakt iż wizualnie zrobiono to bardzo widowiskowo, dość wiernie trzymają się scenariusza przedstawienia (bo przecież nie powieści), ale jakoś brakuje mi w tym życia i emocji. To wszystko jest takie trochę sztuczne.

niedziela, 3 marca 2013

Bóg to większy Elvis, czyli powołanie silniejsze niż kariera

Niedziela jest najlepszym dniem by pisać o takim filmie :) Ten dokument nie zgarnął w tym roku Oscara, ale już sama nominacja i zauważenie go jest niesamowitą sprawą. Cieszy fakt, że takie filmy powstają i że HBO, które często podsuwa nam dość prowokująco różne tematy, nie boi się sfinansować również takiej produkcji. W świecie, który coraz bardziej odwraca się plecami od sacrum, spodziewałbym się raczej historii w drugą stronę, czyli o tym jak ktoś ucieka z klasztoru "do świata". 
Fotka obok jest z tegorocznej gali - bohaterka filmu rzadko wychodzi poza mury klasztoru, ale tym razem zrobiła wyjątek. Ciekawe czy pojawiły się jej jakieś wspomnienia, bo to przecież chyba nie pierwszy raz gdy staje na czerwonym dywanie...

niedziela, 24 lutego 2013

Lot, czyli sam sobie poradzę

Noc Oscarów, a ja tak padnięty po imprezie rodzinnej, że chyba nawet nie będę próbował zerkać (choć od dawna wiadomo, że oprócz samych nagród najciekawsze jest to co przy okazji i sama gala). Ale obiecywałem sobie, że zabawię się w typowanie - a więc mimo, że nie napisałem jeszcze o wszystkich nominowanych i część jeszcze przede mną (szczególnie nieanglojęzyczne) dziś zabawa w obstawianie. 
O filmie z Denzelem Washingtonem głośno było już od jakiegoś czasu. Rzeczywiście to świetna rola (wraca do formy) i szkoda tylko, że na nagrodę raczej nie ma szans, bo konkurencja w tym roku niesamowita. Rola bardzo dobra, a film?

czwartek, 7 lutego 2013

Wróg numer jeden, czyli nie będę bił braw

Już za chwilę na ekranach kin, więc nie ma co dłużej odkładać notki o najnowszym dziele Kathryn Bigelow (o Hurt Locker kiedyś już pisałem) zwłaszcza, że to kolejna z tegorocznych nominacji Oscarowych. Ale wiecie co? Wkurzył mnie trochę ten obraz i nominacja dla niego. Traktuję to jako kolejny przykład buty Amerykanów, którzy wyszukują i nagradzają często nie tyle rzeczy najlepsze, ale raczej po prostu ważne dla samych siebie (np. dotyczących ich historii, patrz Lincoln, o którym lada chwila też będę pisał).  Najważniejszy mój zarzut: ten film ogląda się tak jakby w ostatniej chwili próbowano zmienić na siłę jego wymowę i zakończenie (z krytycznego na pochwalny). Już pal licho, że się wlecze niemiłosiernie, ale to co widzimy na ekranie wcale nie usprawiedliwia moim zdaniem ani długości, ani też nie pozwala uznać tego za jakieś arcydzieło z głębokim przesłaniem. A propos długości: co za jakiś głupi zwyczaj się robi w tym Hollywood żeby każdy film miał koniecznie 150 minut? Ja rozumiem, że po Władcy Pierścieni każdy by chciał osiągnąć podobny efekt finansowy, ale nie każdy przecież jest Peterem Jacksonem i ma jego talent.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Operacja Argo, czyli najlepsze scenariusze pisze samo życie

No i kolejna tegoroczna nominacja do Oscarów, w dodatku film który już nieźle namieszał przy rozdaniu Złotych Globów. Ben Affleck nie tylko tu zagrał, ale i wyreżyserował film tak sprawnie jak czasem największym się nie nie udaje, wyciągnął z tego scenariusza tyle tylko ile się dało. A już sam scenariusz mógłby zagwarantować sukces, bo historia choć przecież prawdziwa, przez wiele lat była trzymana głęboko w szafach tajnych akcji CIA. Lubimy takie trzymające w napięciu historie, nawet gdy albo się domyślamy, albo też znamy zakończenie. 
Ktoś z moich znajomych porównał ten film do naszej Operacji Samum, twierdząc nawet, że u nas było więcej niewiadomych i napięcia. Cóż - może niedługo sobie przypomnę, bo na razie pamiętam jak przez mgłę, ale tak to już jest, że świat zwraca uwagę tylko wtedy gdy coś robią ci najwięksi (bo potrafią to dobrze sprzedać). 

sobota, 2 lutego 2013

Poradnik pozytywnego myślenia, czyli film w sam raz na dziś

Podobno 2 lutego to właśnie Międzynarodowy dzień pozytywnego myślenia. A więc będzie to idealny dzień na to by napisać o tym filmie, tym samym rozpocząć lutowy maraton filmów nominowanych do Oscarów. Do rozdania nagród mam nadzieję iż o większości tytułów uda się napisać (do tej pory pisałem o 4: Miłość, Życie Pi, Bestie z południowych krain oraz Mistrz).
A co można powiedzieć o tym komediodramacie? Tak właśnie: nie o komedii romantycznej jak się to czasem reklamuje, będę się upierał by go definiować jako komediodramat. Bo mimo całej fabuły opartej o motyw choroby psychicznej, dużych trudności z adaptacją do otoczenia głównych bohaterów, reżyser wpadł na pomysł by nakręcić to w duchu komedii romantycznych. Dało to efekt zaskakujący, bo film może się podobać zarówno tym, którzy lubią lekkie, romantyczne historie (które zwykle się dobrze kończą), jak i tym, którzy w filmach szukają czegoś głębszego. Dwa w jednym, albo też jak wolą określać to niektórzy pod przykrywką czegoś lekkiego dostajemy coś poważniejszego. 

czwartek, 19 lipca 2012

Sekret jej oczu, czyli żyć i pamiętać

Niesamowity film! Ten klimat, to jak zmienia się to opowieść, jak dajemy się wciągnąć w tę historię mimo, że nie ma ona jednoznacznego charakteru, rozpoczęcia, czy finału. Możemy tu odnaleźć i obyczajowy romans, kryminalny thriller, dramat, a wszystko pięknie połączone ze sobą, bez specjalnych fajerwerków, błysków, pościgów. Tu więcej dają nam zdjęcia, muzyka, emocje bohaterów, ich twarze.
Świetna historia, świetnie opowiedziana, zagrana. Lubię kino spoza Stanów, lubię poszukiwania odmiennych klimatów, kultur, mentalności, po prostu kinematografii, która by nie była ograna. Tu to znalazłem. Reżyser choć przez lata pracujący w Stanach, zachował jednak sporą oryginalność w sposobie opowiadania.
Dla zainteresowanych dorzucę jeszcze fakt, iż film legalnie i darmowo do oglądania na kinoplex.pl.

czwartek, 26 stycznia 2012

Służące czyli mały krok, a ile zmienia

Moja dzisiejsza podróż do Łodzi okazała się może nie super wygodna, ale za to udało się ja całkiem nieźle umilić. W jedną stronę lekturą "Requiem dla snu", a w drugą filmem. W takich warunkach to można sobie podróżować :) Byle ciepło było. Film sprawił mi dużą przyjemnośc, wyobraźcie sobie jaka była moja frajda gdy po powrocie do domu okazało się, że żona odebrała z poczty paczkę - Media Rodzina przysłało mi egzemplarz książki do recenzji. Przyjemność będzie więc jeszcze zwiększona, a za czas jakiś spodziewajcie sie nie tylko recenzji, ale i konkursu.
Ileż to już wzruszeń i emocji przeżywaliśmy oglądając na ekranach filmy na temat rasizmu. "Służące" nie dają nam nic nowego, ba - nawet w warstwie konstrukcji i scenariusza większość rozwiązań jest ograna. A mimo to nie tylko się ogląda, ale i wzrusza!

wtorek, 24 stycznia 2012

Oscarowe nominacje czyli filmowy zawrót głowy

Notka specyficzna no bo przecież większość tych filmów dopiero przed nami, ale ponieważ ciekawość zżera, a jednak zwykle przynajmniej  kilka tytułów fajnych się co roku znajdzie to tym razem bez recenzji za to trochę typowania. I jak zwykle gdy notka specyficzna - na dodatek jakieś wspominki muzyczne.
Jak to dobrze, że nominacje w odróżneniu od samych nagród ogłaszane są na czas polski o ludzkiej godzinie...
Macie swoje typy? Liczycie, że "W ciemności" będzie miało szansę? Czy wśród zwycięzców będa Polacy?
Jedziemy!!! Większość ifno z Filmwebu! Genialna strona - reagują szybciej niż jakikolwiek inny portal. Tam też możecie np. podpatrzeć fotki aktorów nominowanych w tym roku... Z góry przepraszam za bałagan - postaram się to potem poprawić. A w typowanie pobawię się jak obejrzę wszystko.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Wszystko w porządku, czyli słodko, idealnie i bez problemów

Na temat kolejnego filmu nominowanego w tym roku do Oscarów w naszych mediach rozpętała się ostra dyskusja - jedni twierdzą (zgodnie z reklamą dystrybutora), że to najbardziej inteligentna komedia ostatnich lat inni twierdzą, że to okropna homoseksualna propaganda. Jak to zwykle u nas emocji mnóstwo bo oczywiście wszyscy, którzy nie zachwycają się filmem nazywani są ciemnogrodem i homofobami. No to chyba dołączę do tego grona, bo film uważam za słaby choć pewnie trochę z innych powodów niż atakujące go media "prawicowe".

niedziela, 27 lutego 2011

127 godzin, czyli sprzedać każdą historię

Dziś noc Oscarów, ale jakoś mimo, że w kinach lub pod ręką już wszystkie nominowane filmy to ostatnio nawet nie miałem chęci na oglądanie tego o czym gadają wszyscy. Ale cóż - czasem ochota przychodzi :) Powoli więc nadrobię zaległości - choćby ze względu na własną ciekawość i pewnie po raz kolejny westchnę, że ta nagroda to jest inny świat. USA zalewa nas swymi produkacjami, ale może z 10% tego warto oglądać. A to co ciekawe można znaleźć na całym świecie - co z tego skoro szanowne grono zwykle wybiera sobie może z 5 tzw nieanglojęzycznych i to wszystko... I jest jeszcze jedna ciekawa przypadłość kina amerykańskiego - skoro o wszystkim można napisać autobiografię (nawet jak się samemu nie pisze) to i można być pewnym, że o części z nich zrobiony zostanie film. Tak było i tym razem. 

środa, 9 lutego 2011

To nie jest kraj dla starych ludzi, czyli od thrillera aż po pytania egzystencjalne

Już jutro powtarza ten film tvn (szkoda bo potną go reklamami) więc postanowiłem go sobie odświeżyć - to jedna z rzeczy która zrobiła na mnie w ostatnich latach w kinie najwieksze wrażenie. Bracia Coen (Ethan  i Joel ), tym razem podają nam coś bardzo mrocznego (komedii raczej tu nie znajdziemy bo ten śmiech zamiera w gardle, no chyba, że ktoś jest kompletnie "znieczulony" na wszystko).
W skrócie: pewien myśliwy natrafia na jakimś pustkowiu niedaleko granicy z Meksykiem na kilka ciał, paczki z heroina oraz walizkę z kasą (2 000 000 dolarów). Postanawia pieniądze zabrać, a ponieważ nie jest głupcem i spodziewa się poszukiwań zaczyna zacierać za soba ślady. W pościg za nim ruszą przeróżne typki, z których najbardziej bezwzględnym będzie szalony płatny morderca (niesamowity Javier Bardem) - jego zadaniem jest nie tylko odebrać pieniądze, ale również "zlikwidować" wszystkich świadków (nie będę zdradzał jak to robi ale jest to naprawdę wstrząsające). I można by się spodziewać kolejnego thrillera

piątek, 4 lutego 2011

The King's speech (Jak zostać królem), czyli jak zaprzyjaźnić się z królem

Mamy kolejną nominację do Oscarów, The King's Speech. Po obejrzeniu filmu naszła mnie refleksja: to miła historia, lecz czy zasługuje na to wyróżnienie ? Myślę, że ten obraz należy oceniać daleko szerzej aniżeli zwykły film na sobotni wieczór. Twórcy przedstawiają historię jednego z braci rodziny królewskiej (Wielka Brytania) i jego walki ze słabością.
 Tłem całej opowieści są lata przełomowe w historii całego świata - II wojna światowa. Jednym z ważnych wątków jest rodzinna rywalizacja braci i ich różnice w oglądzie świata.

środa, 19 stycznia 2011

Social Network, czyli o potrzebie relacji społecznych

Oto największy zwycięzca Złotych Globów w tym roku... I dla mnie zaskoczenie, bo film mnie wcale nie powalił. Solidny scenariusz, ale przecież była wcześniej książka, nieźle opowiedziana historia, świetna rola Jesse Eisnenberga (w roli przyszłego miliardera Marka Zukerberga) i tyle. Reszta aktorów to po prostu młodzi ludzie, którzy grają siebie (bawiących się studenciaków), muzyki prawie w filmie nie dostrzegłem, a już na pewno nie zwróciła mojej większej uwagi.
Film opowiada o powstaniu portalu Facebook, a tak naprawdę skupia się głównie na postaci jego twórcy (świetnie zagrana rola z prawie niezmiennym wyrazem twarzy, Mark naprawdę jest tu bardzo ciekawą postacią - genialny, a jednocześnie aspołeczny typ). Od pierwszych pomysłów robionych w sieci dla zabawy (porównywanie studentek), poprzez stworzenie strony społecznościowej dla jednej uczelni, aż do przedsięwzięcia ogólnoświatowego - i to w tak krótkim czasie? Robi to wrażenie- ale w końcu to biografia najmłodszego miliardera na świecie. Ale