poniedziałek, 28 lutego 2011

Wszystko w porządku, czyli słodko, idealnie i bez problemów

Na temat kolejnego filmu nominowanego w tym roku do Oscarów w naszych mediach rozpętała się ostra dyskusja - jedni twierdzą (zgodnie z reklamą dystrybutora), że to najbardziej inteligentna komedia ostatnich lat inni twierdzą, że to okropna homoseksualna propaganda. Jak to zwykle u nas emocji mnóstwo bo oczywiście wszyscy, którzy nie zachwycają się filmem nazywani są ciemnogrodem i homofobami. No to chyba dołączę do tego grona, bo film uważam za słaby choć pewnie trochę z innych powodów niż atakujące go media "prawicowe".
Kilka słów o zawartości: Dwie kobiety (Nic i Jules) wychowują dwójkę dzieci (Joni i Laser - już prawie dorosłych) i prowadzą wydawałoby się normalne życie rodzinne. Ich dzieci wpadają na pomysł by poznać swego biologicznego ojca (czyli dawcę nasienia dla obu kobiet) i rozpoczynają poszukiwania. Facetem tym okazuje się Paul - dość wyluzowany gość, wzorcowy singiel żyjący bez żadnych zobowiązań, utrzymujący się z prowadzenia restauracji i farmy ekologicznej. Co może wyniknąć z takiego spotkania - dla dzieci, dla ojca no i dla obu kobiet? I tu tak naprawdę spokojnie można by pozamieniać płcie i spokojnie rozgrywać tę samą opowieść w rodzinie gdzie dzieci wychowuje kobieta ze swoim partnerem, a nagle dzieci odkrywają, że ich ojcem jest ktoś inny - na swój sposób interesujący, pociągający swoją swobodą i łapiący z nimi świetny kontakt. We "Wszystko w porządku" nie ma nic odkrywczego - ot prosta komedyjka, romans, zgrzyty w związku, przebaczanie, powrót, dorastanie dzieci i  czasem buntowanie sie przeciw ograniczeniom, poszukwianie własnej wolności. I wszystko takie idealne - komunikacja z nastoletnimi dziećmi, otwartość na problemy, zrozumienie partnera/partnerki... Czy to co ma stanowić o "inteligencji" tej komedii jest to, że to związek dwóch kobiet? Nic tu nie jest przecież pogłębione, choć aż by się o to prosiło - potrzeba wzorca mężczyzny i ojca; zawód gdy okazuje się, że jest on niedoskonały; konfrontacja jego samego z dotychczasowym życiem i tęsknota za odpowiedzialnością, której unikał; rozterki starszej córki (czy dążyć do kontaktu z chłopakiem nawet trochę wbrew samej sobie); czy nawet mimo swego uczucia do partnerki romans z Paulem jednej z kobiet.
Jeżeli otrzymuję obraz słaby, po prostu przeciętną komedię, na dodatek operującą schematami bez pociągnięcia ciekawych wątków to nijak nie mogę udawać, że film jest świetny i odkrywczy. Pomysł był ciekawy i temat zagrożenia stabilności rodziny przez wiele lat wychowującej dzieci gdy pojawia się taki "intruz" z przeszłości jest interesujący. Na ile ma on prawo do kontaktów z dziećmi; na ile jest atrakcyjny dla nich i dlaczego; jak to wpływa na relacje "rodziców" z dziećmi? A tu nic - słodko, idealnie, świetnie, problemy dla nas to pikuś, partnerce się wybacza, a faceta z jego pragnieniami można kopnąć w tyłek nic nie tłumacząc bo to przecież nie on wychowywał dzieci przez tyle lat. Obojętnie o kim by nie był ten film moja opinia by była podobna - to, że opowiada o dwóch kobietach nie sprawi, że zdanie zmienię. Za prosto, za płytko, a poprawność polityczna nie powinna wpływać na nominacje do Oscarów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz