No to jeszcze jedna notka, tym razem energetyczna porcja muzyki, która może nie jest nowa, ale będzie niezłym pomysłem jeżeli ktoś nie przepada za kolekcjonowaniem wszystkich płyt, skoro z każdej uwielbia jedynie pojedyncze numery. Tak, to nowy krążek, ale kompilacja największych hitów, a w bonusie dwa nowe kawałki. Niezła porcja muzyki gitarowej, bo to aż 20 nagrań.
O Franz Ferdinand nie ma co się rozpisywać, pewnie większość ludzi, którzy słuchają trochę rocka kapelę kojarzy. Ba, niedługo w Polsce będzie można ją zobaczyć na żywo. Czy zagrają właśnie takie the best of? Pewnie za to fani kochają ich najbardziej.
Chronologiczna kolejność i dwa utwory na koniec :) Oj chodzi nóżka, chodzi...
To wcale nie jest tak ostre jak mogłoby się wydawać. Alternatywa mocno zbliżyła się już do pop, szczególnie w przypadku kapel, które jakoś kojarzone były jako grające indie-rock, czyli graniem które zawsze kokietowało słuchacza. Te refreniki... Ale nie ma marudzę, bo sam słucham z przyjemnością takich rzeczy, choćby podczas jazdy w aucie. Łapcie próbkę, a ja i tak mam trochę wyrzuty sumienia, bo dotąd unikałem pisania o tego typu kompilacjach, zawsze uważając, że materiał powinien być oceniany jako pewna całość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz