Co tam w telewizorku? Ostatnio mniej oglądam, ale zróbmy małe podsumowanie. Piąty sezon Gomorry, chyba z sentymentu, bo przewidywalne i już nie trzyma tak w napięciu. Pajęczyna po pierwszym odcinku rozczarowała strasznie. Zerkam też na różne programy "rozrywkowe" i słabiutko, naprawdę słabiutko... Mask singer żenujący i chyba nawet bardziej w wykonaniu jurorów niż artystów, 99-Gra o wszystko kręcone tak, by było jak najwięcej sensacji, choćby jej nie było za grosz, a Rejs przez Atlantyk mam nadzieję jeszcze się rozkręci, choć już miałbym ochotę co niektórych wyrzucić za burtę - jak oni z nimi wytrzymali?
Żeby nie było tak, że tylko marudzę - przypomniałem sobie "Zagraj to jeszcze raz, Sam" i jeżeli ktoś by pytał czemu wciąż lubię Woody'ego Allena, to tu ma odpowiedź. Wiem, że już do pewnego poziomu nie wróci, bo też dziś trudno by sobie było wyobrazić film oparty na tak abstrakcyjnych dialogach, w którym tak niewiele się dzieje. Ale sentyment pozostał i wciąż szukam w jego produkcjach śladów tamtego inteligentnego poczucia humoru, autoironii.
Jak w większości swoich wczesnych filmów, Allen gra tu pierwsze skrzypce, komentuje sam siebie, cudownie wchodzi w różne dysputy, jest cudownie nieporadny i znerwicowany. Neurotyczność łączy grane przez niego postacie, tu dodatkowo wisielczy nastrój podkręcony jest tym, że właśnie zostawiła go ukochana, nie potrafi sobie poradzić z samotnością. Nikt go nie kocha, do niczego się nie nadaje i choć wspiera go para przyjaciół, to efekty poszukiwania nowej kobiety idą mu jak po grudzie... I to mimo wskazówek bohatera jego ulubionego filmu, czyli grającego w Casablance Humphreya Bogarta.
Cudowne te scenki i dialogi, może i niektóre przerysowane, ale cyniczność i autoironia Allena sprawiają, że chciałoby się to oglądać i oglądać :) Choćby i co kilka lat. Dla poprawy humoru.
Pamiętam, że lata temu widziałem sztukę teatralną o tym tytule (bo ona powstała przed filmem), nie bawiła jednak aż tak bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz