wtorek, 29 marca 2022

Skłodowska, czyli niezbyt wiernie i bez większych emocji

Filmów o Marii Curie-Skłodowskiej, podobnie jak książek mamy już całkiem sporo, ale ciężar tematyczny jest rozkładany bardzo różnie - czasem bardziej liczy się kariera, czasem życie prywatne. Siłą filmu irańskiej reżyserki Marjane Satrapi jest pokazanie sporego odcinka czasowego, więc różne oblicza bohaterki - młodej naukowczyni, uznanej badaczki, żony, matki, kochanki, kobiety, która nawet pod koniec życia była aktywna, szukała aktywności. Czy to obraz porywający? Szczerze mówiąc średnio. Czy ciekawy? Niby znamy cały życiorys, więc Polaków ten film nie zaskoczy, nie pokaże innego oblicza Marii. Reżyserka starała się pokazać trudności na jakie napotykała nasza słynna rodaczka, tylko dlatego, że była kobietą. Nie przeszkodziło jej to jednak w tym, by udowadniać, że te bariery można pokonać.
Bliżej temu obrazowi do dość sztampowego kina biograficznego w hollywoodzkim stylu, a wstawki nawiązujące do przyszłości i wykorzystania odkryć Skłodowskiej (i zagrożeń z nimi związanych) wypadają dość sztucznie. Rosamund Pike wypada na ekranie interesująco, czegoś mi jednak trochę w granej przez nią postaci brakowało, jakiejś iskry, życia. Wiadomo - badania ważniejsze nawet od rodziny, a probówka towarzyszyła jej nawet w nocy, ale mimo wszystko chyba można było pokazać to ciut inaczej. Fakt iż wiele rzeczy pozmieniano, by trochę bardziej udramatyzować historię (np. konflikt z mężem Piotrem wokół pierwszej nagrody Nobla) świadczy raczej na niekorzyść tej produkcji - tego raczej w przypadku biografii nie powinno się robić. Czy to był zabieg świadomy, czy korzystanie z nieprawidłowych źródeł tego nie rozstrzygniemy. Dobrze, że przynajmniej o polskim pochodzenie nie zapomniano.
Da się obejrzeć, ale rewelacji nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz