poniedziałek, 21 marca 2022

King Richard: Zwycięska rodzina, czyli praca, nauka i posłuszeństwo

Powiem tak: nie dziwię się, że takie filmy z przyjemnością się ogląda, mimo całej ich przewidywalności i schematyczności. Dziwię się natomiast obecności tego typu produkcji w gronie nominowanych dla najlepszych produkcji roku. Serio? Mimo całej sympatii dla Willa Smitha, nie napracował się tu aż tak bardzo od strony aktorskiej.

Venus i Sereny Williams raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Sławy w historii światowego tenisa przez wiele lat podbijały serca widzów, rozstawiając po kątach swoje przeciwniczki. Mało chyba rzeczywiście myśleliśmy o tym skąd się w tym sporcie wzięły - jeszcze kilkadziesiąt lat temu to był raczej sport dla bogaczy. Skąd więc sukces czarnoskórych dziewczyn z ubogiej dzielnicy? I to jest właśnie historia opowiedziana w filmie - ich ojciec postanowił, że zrobią karierę i od maleńkości próbował szukać dla nich okazji do nauki. Opracował plan i docierał z nim do kogo się tylko da, by przekonać go do darmowego wsparcia, trenowania, a oni za to podzielą się potem zyskami ze zwycięstw. Będą najlepsze! Przekonywał wszystkich dookoła, ale przede wszystkim swoje córki.


Możemy się uśmiechać na takie pomysły z politowaniem, bo przecież takich marzycieli jest tysiące, którzy dla swoich dzieci zrobiliby wszystko. Tylko cholera jemu się to udało. Walczył o to, by jego dzieci w żaden sposób nie stykały się z zagrożeniami jakie niosła ulica w ich sąsiedztwie, dbał o edukację, ale przede wszystkim każdą chwilę kazał ćwiczyć - jeżeli nie na korcie, to od strony psychologicznej. Nie ważne czego chcą córki, ważne żeby przyjęły jego plan - tenis, języki, najlepsze oceny, nie marnowanie czasu, a rozrywki tylko w gronie rodziny. I tak prawie do dorosłości. Aż dziw, że się buntowały. Wygląda to na słodką bajkę i aż ciekawe by było pogrzebać pod tym złotkiem trochę głębiej - jak potem opowiadały o swoim dzieciństwie i czy w jakiś sposób nie próbowały wyrwać się z tych rygorów. Co by jednak nie mówić powinny odczuwać też wdzięczność, bo pewnie same by do tego co osiągnęły, raczej nie doszły. Pilnowane i wspierane, osiągnęły to co wydawało się nieosiągalne.
To film z tych amerykańskich wygładzonych bajek, w których nawet konflikty rozwiązywane są w porozumieniu, miłości i przebaczeniu wzajemnym, a porażki stanowią tylko krok do doskonalenia się.
Ogląda się fajnie (choć trochę za długie). Will Smith w roli prostaczka, który uważa, że wie lepiej nawet od najlepszych i naciąga ich ile może, sprawdza się fajnie, cała rodzinka sympatyczna, a sceny na korcie wywołują dreszczyk napięcia jaki lubimy. No ale dajcie spokój... Żeby od razu nominacje do Oscara?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz