Za kilka godzin w trasę i w góry, pewnie jakieś krążki z muzą zabiorę, żeby nie spać, więc przy dwudniowej przerwie na blogu zostawię Was też z czymś muzycznym. Podobno na wyspach to towar gorący, na równi z Edem Sheeranem, ale u nas chyba kapela mnie znana. Osobiście muszę przyznać, że za dużo tu dla mnie elektroniki, za mało gitar, ale niektóre numery wpadają w ucho i fajnie można to nich się pobujać. Czy to rewolucja współczesnej muzyki pop, jak zapowiadał przy wydaniu płyty zespół? Dla mnie niekoniecznie, choć doceniam pomysł na stworzenie warstwy tekstowej. Lider formacji od dawna starał się pisać o poważnych sprawach, m.in. o absurdalności wpółczesnego życia i inwazyjnej roli jak odgrywa w nim technologia. A tu?
Podobno aby wymyślić tekst nowej płyty, Jonathan Hogg stworzył bota AI i karmił go
losowymi informacjami – warunkami korzystania z LinkedIn, postami na
4Chan, chińską filozofią i nie tylko – i pracował z tym, co wypluł. Efekt jednak nie zawsze zachwyca, więc to bardziej pomysł na promocję albumu niż na prawdziwą rewolucję.
Muzycznie balansują między elektroniką, dźwiękami bliższymi muzyce klubowej (nawet pewne melodie i dźwięki mam wrażenie że się powtarzają) i indie-rockiem, czy też popem. Dominują melodie taneczne, może i rzeczywiście jakaś sztuczność technologiczna da się w tym wyczuć - czyli zamysł dotyczył nie tylko tekstów? Panowie twierdzą, że to była spontaniczna zabawa, eksploracja nowych pomysłów i obszarów. Efekt? Sami oceńcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz