wtorek, 7 czerwca 2022

Juno to Jupiter - Vangelis, czyli zamknij oczy i wznieś się ku gwiazdom

Krótka notka, którą sobie obiecałem, by choć raz na blogu pojawił się Vangelis. Kiedyś mam wrażenie dużo częściej sięgałem po muzykę filmową, jego twórczość z Jonem Andersonem też niejeden raz gościła w odtwarzaczu. Co się takiego stało, że trochę o tym kompozytorze zapomniałem? Może fakt, iż w większym natężeniu robi się trochę mało strawny - albo pompatyczny albo znowu rozwlekły... A może to ja mam za mało cierpliwości, wciąż zagoniony, rzadko kiedy mając okazję do tego, by na całą godzinę zasiąść sobie w słuchawkach i o niczym innym nie myśleć. Niezaprzeczalnie jednak Vangelis zostawił nam tyle dobrej muzyki, że żal nie poświęcić mu choć jednej notki. I choć kusiło by napisać o czymś bardziej przekrojowym (znalazłem np. oficjalną kompilację zatytułowaną Delectus, która zawiera aż 13 krążków), wybrałem potem jeden z nowszych albumów, czyli inspirowany misją NASA "Juno to Jupiter". 

Nie pierwszy raz artysta ten sięga ku gwiazdom i nie pierwszy raz robi to w sposób bardzo charakterystyczny, mieszając elektronikę, dźwięki przekazane z Jowisza przez sondę kosmiczną, a do tego piękne rozbudowane partie operowe (Angela Gheorghiu) i rozbudowane fragmenty symfoniczne. To właśnie wzbogacanie muzyki poważnej syntezatorami, podkręcanie melodii poprzez smyczki i instrumenty dęte, przyniosło mu największą popularność i hity muzyki filmowej. Tu jednak niewiele jest fragmentów tak przebojowych i porywających, płyta stanowi raczej materiał do medytacji, do zatopienia się we własnych wizjach podążających za oddalającą się z Ziemi sondą. Dzięki uprzejmości NASA, na płycie pojawią się również głosy naukowców pracujących nad tą misją, ale to przede wszystkim podróż, w której w ciekawy sposób łączą się inspiracje do mitologii i wszystko co może nam się kojarzyć z podróżami kosmicznymi. Mi szczególnie przypadły do gustu fragmenty z wokalizą, ale pewnie każdy musi sam sprawdzić na sobie jak będzie odbierał ten krążek. Dziś muzyka instrumentalna nie jest tak popularna jak kilka dekad temu, może jednak warto spróbować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz