Małgorzata Imielska dotąd zdaje się bardziej zaangażowana była w kino dokumentalne i to w "Wszystko dla mojej matki" trochę się czuje. Realia związane z pobytem w poprawczaku, relacje między dziewczynami, ucieczki głównej bohaterki mają w sobie siłę i jakąś prawdę, gorzej trochę z dialogami i postaciami, które mają jakoś osadzać nam fabułę - rodzice tymczasowi, dyrektorka, wychowawcy - tu mam wrażenie, że rozpisano postacie zbyt sztucznie i szczerości już nie ma. Główny ciężar bierze na siebie świetna Zofia Domalik (debiut na dużym ekranie), w niełatwej roli dziewczyny, która zdeterminowana jest by odnaleźć swoją biologiczną matkę. Duże brawa jednak również dla jej koleżanek i rówieśniczek, bo większość scen z poprawczaka wypada kapitalnie i czujemy się trochę jak w dokumencie.
Dziewczyny z wyrokami, po trudnych przejściach, pozujące na twardzielki, a mimo to pragnące ciepła, bliskości, szukające akceptacji. Gdy już popełnią pierwsze błędy, potem już mało kto im ufa i traktuje podejrzliwie, a przecież one robią wiele rzeczy z desperacji, nie umiejąc za bardzo inaczej poradzić sobie z rzeczywistością. Jak znaleźć w sobie siłę, bez wsparcia bliskich?
To historie niełatwe, bolesne, warto jednak poświęcić trochę czasu na ten seans. I mimo zaciskających się pięści, jednak trochę nabrać nadziei przy finale. Nieoczywistym, ale pokazującym, że jednak nie należy się poddawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz