środa, 15 czerwca 2022

Metamorph - The Score, czyli i co z tego, że brzmi znajomo

Wczoraj córki wyskakały się na ich koncercie, a ja żeby nie odstawać od dwóch dni również zafundowałem sobie The Score w sporej dawce. I wiecie co? Nawet żałuję, że sam nie poszedłem na koncert. Co prawda styl większości zespołów jakich słuchają to dla mnie jedno i to samo, czyli mieszanka rocka i popu, nie rozpoznaję kapel po pierwszych dźwiękach jak one, ale na pewno nie odrzuca mnie od tego jak od sporej ilości papki puszczanej w radiu.
Amerykański duet już po raz drugi pojawia się w Polsce i zyskał tu już sporą grupę fanów - może nie tak licznych jak choćby Imagine Dragons, ale mając wyłożyć na Openera gdzie mają pojawić się ci drudzy, kupę kasy, córki same zdecydowały, że nie ma co. A wczoraj bawiły się świetnie.
Najnowszy krążek panów (na koncercie skład powiększa się do 4 osób) to potencjalna kopalnia przebojów, kwestia jedynie tego żeby się trochę odsłuchały, żeby wpadły w ucho, bo potencjał jest spory.


Czemu wspominałem o podobieństwach? Bo schemat jest podobny: utwory rozwijają się do mocniejszego tempa, chóralnych refrenów, masywna perkusja i pulsujące klawisze, nawet wokal - wszystko może wydawać się dość znajome. Czy to źle? W sumie nie, jeżeli słucha się tego fajnie, a tu właśnie tak jest. Nie za ostre, ale jakaś nutka rocka jest. Posłuchajcie sami.

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz