To już trzeci raz udało nam się wpaść po sąsiedzku do Ursusa, na piknik jaki dzielnica organizuje z okazji wydarzeń Czerwca 1976 roku. Fabryki traktorów już nie ma, ale cudownie że wciąż budowana jest pamięć o tych ludziach, bo oni tworzyli kawałek historii.
Poza różnymi wydarzeniami dla dzieci, wystawami, zawsze organizowany jest też koncert i co cieszy, zawsze jest coś rockowego. Byliśmy już na Strachach, na Lao Che, a w tym roku nawet podwójna dawka muzyki: Happysad i Organek.
Mimo początkowych problemów z nagłośnieniem bawiliśmy się całkiem fajnie. Happysad grali w mało komfortowych warunkach, bo jeszcze w pełnym słońcu, ale robili co mogli żeby rozkręcić publikę. Słabo znam ich kawałki, więc i trudno mi jakoś pisać o setliście, ale parę znanych numerów się pojawiło. Niestety jak dla mnie, co się chłopaki rozkręcili, to od razu zwalniali i za dużo tu było smęcenie, przez co atmosfera siadała. Aplauzem przyjęto odrobinę polityki, czyli ***** ***
Za to przy Organku energia aż kipiała. Niby sporo elektroniki, ale te gitary po prostu wymiatają! Jest moc. Zagrali głównie kawałki z najnowszej płyty, pojawiło się jednak też parę starszych kawałków (choćby Głupi Ja) no i numery z płyty dla Muzeum Powstania Warszawskiego. W nawiązaniu do wojny w Ukrainie zabrzmiały z wyjątkową siłą choćby Fotograf Brok i Idziemy w miasto. Niby publikę na tego typu festynach wcale nie łatwo rozkręcić, to tu naprawdę ludzie fajnie włączali się w zabawę. Ostro, świetne solówki, ale przy tym bicie elektronicznym ręce same składały się do klaskanie a nogi do skakania.
Miłe rozpoczęcie letniego sezonu koncertowego. A nie, był jeszcze koncercik Bum Bum Orchestar, ale króciutki, więc postanowiłem o nim nie pisać notki. Czy będzie więcej? Się okaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz