sobota, 4 czerwca 2022

Pawełek i cała reszta - Jacek Galiński, czyli a dorośli jak zwykle mało rozumieją

Przedpremierowo, bo do oficjalnej premiery jeszcze tydzień, a ja swoim numerowanym egzemplarzem (nr 21) cieszę się od Targów Książki, gdzie nie mogłem ominąć stoiska nowego wydawnictwa. Trzymam za Mięte kciuki, mając nadzieję, że nie będą szli jedynie na ilość tytułów. Pojawienie się w gronie autorów, z którymi współpracują Marty Kisiel i Jacka Galińskiego (to ten od Zofii), sprawiło, że wydałem pieniążki na coś co tak naprawdę leży trochę poza zakresem moich zainteresowań literackich. Dzieci mam przecież dorosłe, sam niby czasem zerkam na to co się dla młodszych wydaje, ale to raczej przy okazji, a nie inwestując własną kasę. Tym razem jednak się złamałem. Licząc trochę na to, że będę miał cenne egzemplarze na prezent.
Czy tak będzie? Chętnie sprawdzę jak odbiorą Pawełka i całą resztę rodzice jakiegoś dziesięciolatka i może także on sam.


Słabością książek dla dzieci jest często fakt, że dorosły piszący nie bardzo potrafi myśleć jak dziecko albo jedynie mu się wydaje, że potrafi. U Galińskiego - trochę było tak także u Zofii - najfajniejszy efekt daje to, że jego bohater ma własny sposób patrzenia na świat, nie zawsze przejmuje się tym co mówią lub robią inni. Dziesięciolatki rzeczywiście trochę tak mają, o czym mogą poświadczyć rodzice. Mówi się, a jakby grochem o ścianę, prosi się, a one i tak zapomną... Żyją w swoim świecie gdzie po prostu jest tyle innych ważnych i ciekawych spraw, że te mniej istotne albo istotne dla dorosłych, po prostu uciekają. Piłka, filmy, gry, zbieranie kart, koledzy, poszukiwanie skarbów - to przecież jest ważniejsze niż jakieś tam obowiązki, prawda? Oczywiście chcielibyśmy mieć dzieci odpowiedzialne, posłuszne, życzliwe dla innych i wszystkie potrafią takie być, ale przecież nie będą takie przez cały czas, pozwólmy im na beztroskę i nawet odrobinę wygłupów, fantazji. Rodzice Pawełka to chyba rozumieją, choć często o nich opowiada, że nie rozumieją nic. Tak to już jest kochani. Młody człowiek sam siebie nawet czasem nie rozumie, bo wcale się nie chce rozczulać, a mimo to przytula się albo wzrusza. I rodzic od tego jest, żeby przy nim być i to akceptować, czasem milcząc a nie wiecznie strofując i pouczając. Świat poznaje się nie tylko poprzez edukację, wskazówki dorosłych, ale i poprzez własne doświadczenie (a jakże, również błędy). 

W tych opowiadankach o Pawełku i jego kolegach (i młodszej siostrze) dużo jest takiej dziecięcej emocjonalności, logiki, która bywa zaskakująca dla dorosłych. Dziecko raczej nie niewiele skrywa, wali prosto z mostu. Dlatego niejednokrotnie uśmiechamy się przy opisach rodzinnych sytuacji, czy perypetii szkolnych i osiedlowych. Galiński wykorzystuje humor i ironię, ale co ciekawe w tych "przygodach" i scenkach, można znaleźć całkiem sporo tematów do poważnych rozmów ze swoimi pociechami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz