Zaczyna się kawałkiem reportażu wcieleniowego: autorka podejmuje pracę jako tancerka w klubie nocnym i tak po raz pierwszy wchodzi za kulisy branży seksualnej. Czy to co myślimy o tym jako osoby z zewnątrz, pewnie nigdy też nie korzystające w żaden sposób z takich usług, ma potwierdzenie w rzeczywistości? Jak to jest z tymi kobietami - nie szanują się, są zdesperowane i to jedyny sposób na życie, a może są zmuszanie do tego, żeby nie tylko tańczyć?
Autorka na tyle zainteresowała się tematem, że postanowiła szukać możliwości do rozmów z ludźmi z innych obszarów sekspracy. Szczególnie w pandemii wiele z nich siedziało w domach, przeżywało problemy finansowe i było bardziej gotowych na to, by trochę opowiedzieć o sobie. Okazało się, że udało się ich znaleźć przynajmniej kilkoro, a każde z nich nie tylko mówi nie tylko o swoich początkach, o swoich emocjach, ale również o blaskach i cieniach zawodu. Każde z nich chętnie by udzielało wskazówek, by uchronić kolejne osoby od przykrych niespodzianek i błędów. A czy same żałują czegokolwiek?
Trudno odmówić Rogaskiej empatii i wrażliwości. Nie ocenia, nawet w tym co pisze wydaje się mocno bronić osób podejmujących sekspracę. W odróżnieniu od feministek i wszystkich "obrońców", gdy słyszy słowa, że ktoś tak wybrał, że mu tak wygodnie, nie potępia go ani się nie dziwi. Oceny moralne może rzeczywiście zostawmy dla tych, którzy korzystają z takich usług, bo oni tworzą rynek. A jeżeli ktoś odpowiada na te potrzeby, biorąc pieniądze, może nawet czując się w jakimś stopniu dowartościowanym, pożądanym, to po prostu go wysłuchajmy i próbujmy wysłuchać jego/jej historii. Są tu narkotyki, są trudne doświadczenia, są duże pieniądze. Nie ma natomiast tego czego się spodziewałem, czyli otoczki, która czerpie główne zyski z ich pracy, w jakimś stopniu je wykorzystując. Może dlatego, że poruszamy się w strefie usług wyższej klasy? Nie ma tu rozmów z dziewczynami z ulicy, z dworców. Są za to te, które zarabiają przy seks kamerkach, czy wybierają sobie klientów/sponsorów z ogłoszeń. Nie chcą być postrzegane tak samo, próbują przekonywać, że nie są ani głupie, ani wykorzystywane.
Zastanawiałem się nawet czy nie za dużo tu słodzenia, czyli zdziwienia jak to niby bezpiecznie, komfortowo i generalnie dla ludzi - łącznie z klubami dla swingersów. Może jednak taki był pomysł na tą publikację - przełamać pewne tabu i przybliżyć motywację osób pracujących w różnych obszarach pracy seksualnej. Bez gonienia za sensacją i okraszając rozmowy ze swoimi bohaterami danymi z badań i linkami do artykułów dla chętnych, którzy chcą pogłębić temat.
Trudno mówić o tym, by temat był wyczerpany, by udało się pokazać reprezentatywnie wszystkie blaski i cienie tej pracy, ale lektura całkiem ciekawa, do przemyślenia. Czy Wy też będziecie uważać, że to jedynie problem pruderii i nie ma o co robić wielkiego halo? Czy rozbieranie się przy kimś do naga może dawać poczucie własnej siły i dumę? Gdzie Wy byście postawili granicę dla siebie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz