Trudno ten tytuł nazwać thrillerem lub postapokalipsą, choć ma pewne elementy tych gatunków. Nawet jeżeli nie ma w niej wielkiego napięcia, to jednak trudno odmówić odrobiny dreszczyku grozy, jaki ogarnia nas gdy czytamy o kolejnym wirusie pustoszącym ziemię. Po Covidzie chyba wszyscy mamy w głowie, że normalność może prysnąć równie szybko jak bańka mydlana. I tak właśnie dzieje się w powieści Bethany Clift. Rok 2023 i nasz świat właśnie przestaje istnieć. A wszystko za sprawą wirusa, którego nazwano 6DM, bo sześć dni to
maksimum, po którym człowiek umiera. Nie ma lekarstwa, nie ma nadziei i
nawet próby izolowania się w domach, czy zamykania granic, jak to miało
miejsce przy covid-19, nic nie zmienia. Od momentu zakażenia, mija
raptem chwila gdy pojawiają się pierwsze objawy, a potem człowiek umiera
w strasznych męczarniach.
Mamy więc opis pierwszych dni pandemii i nieporadnych decyzji rządów, by zamykać granice czy nawet jak w przypadku Wielkiej Brytanii, wysadzać tunel pod kanałem. Rząd i służby działają i tak jedynie przez kilka pierwszych tygodni, potem wszystko powoli podlega destrukcji. Telewizja przestaje nadawać, ludzie przestają wychodzić, a jedyne co można im zaproponować to darmowe pigułki, po których po prostu umierasz szybciej i bez cierpienie. I wielu wybiera właśnie takie rozwiązanie. Udaje się w piękne miejsce (świetne sceny z Muzeum) lub po prostu kładzie się do łóżka. Nie brakuje w tych wizjach naturalizmu i brutalności - są szczury, dzikie zwierzęta, rozkładające się trupy...
W tym wszystkim autorka umieszcza kobietę, która opowiada nam o tym wszystkim, próbuje zorganizować wyprawę na północ kraju, mając nadzieję na odnalezienie innych żywych ludzi, uczy się życia w nowych warunkach. Początkowo zdziwiona tym, że jest jedyną ocalałą robi wszystko na co jej przyjdzie ochota, jakby jutra już miało nie być. A potem? Próbuje znaleźć cel, wprowadzić w swoje funkcjonowanie odrobinę organizacji. Zmienia samochody, wchodzi do domów, bierze co chce - przecież już nic nie ma znaczenia. A może jednak ma? To powieść właśnie o tym jak zmienia się psychika, punkt widzenia... Bohaterka dotąd całe życie próbowała się dopasowywać do innych, rezygnowała z
własnych planów, skrywała uczucia. Teraz musi się zmierzyć z samotnością
i stawić czoła lękom. To książka o przetrwaniu i poszukiwaniu siebie. Dla kobiety koniec świata, stał się początkiem czegoś nowego. Zaopiekowała się psem, ma więc przez chwilę dla kogo żyć, ale przede wszystkim przygląda się swojemu dotychczasowemu życiu. I to okazuje się równie trudne co zmaganie się ze zdobywaniem pożywienia, czy dachu nad głową. Retrospekcje pozwalają nam lepiej ją poznać, a jednocześnie zastanowić się nad tym czy dookoła nie mamy pełno podobnych historii, w których brakuje szczęścia i pełno jest udawania, że wszystko jest w porządku. Dopiero gdy życie można stracić, zaczyna się cenić, to czego nie potrafiliśmy dostrzec.
Niby niewiele się dzieje, ale wcale nie jest nudno. I wbrew pozorom ta książka wcale nie odbiera nadziei.
Jeszcze się nad nią zastanowię.
OdpowiedzUsuń