Świat influencerów, wszystkich tych gwiazdek i celebrytów, którzy stają się popularniejsi od aktorów, to kompletnie nie moja bajka, raczej omijam szerokim łukiem, choć pewnie nie brakuje tam ciekawych osobowości. Dominuje chyba jednak w tym wszystkim sztuczność, co mocno mnie zniechęca. A może po prostu wolę słowo pisane od obrazków i wygibasów? Ciekaw byłem więc seansu z Sweat, na ile ten film będzie dostarczał mi jakiegoś świeżego spojrzenia na fenomen jakim jest popularność tworzących do sieci. Czy zobaczyłem coś zaskakującego? I tak i nie. Cieszę się, że Magnus von Horn zwrócił uwagę na to oderwanie życia realnego od tego co się pokazuje na ekranie, na pewnego rodzaju samotność mimo tych setek tysięcy obserwatorów. Magdalena Koleśnik potrafiła to pokazać, nadać swojej bohaterce jakiś rys wrażliwości, którą nawet próbowała czasem pokazać odważnie do kamery. Dobrze jest o tej sztuczności mówić, trochę ściągnąć tych ludzi z piedestału. Twierdząc, że są tacy sami, jednocześnie tak mocno wciągają się w zupełnie inny poziom konsumpcji, życia, popularności, iż kompletnie odlatują. Widzowie wciąż nakręcają tą spiralę - robisz coś wyjątkowego, staraj się mocniej, więcej, dla nas, bo nam pomagasz, bo mówisz o tym co czujemy, bo nas motywujesz... Ciekawie zobaczyć te mechanizmy, nawet jeżeli to tylko migawki w tym obrazie.
Bohaterka mocno tkwi już w tym sztucznym świecie, w którym żeby doświadczyć czegoś prawdziwego, musi czasem mocno się postarać - nie ma przecież przestrzeni na budowanie długich relacji, wszystko jest szybkie, krótkie, bo szkoda czasu, który trzeba poświęcać na karierę, na promowanie swojego wizerunku. Jeżeli to zaniedbasz, możesz stracić wszystko, na co pracowałaś. Nie wiemy ile - rok, może więcej, ale dla niej to tak jak kilka dekad dla naszych rodziców. Tu sukces przyjść może szybko, ale równie szybko może być odebrany.
Ile wysiłku trzeba włożyć w to, żeby cały czas być w formie, żeby wyglądać, żeby się uśmiechać? Widzimy raptem jeden czy dwa dni, a intensywne niczym triatlon, nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Co prawda wątek ze stalkerem dla mnie dość dziwaczny, ale to wypchnięcie bohaterki ze strefy komfortu, stanowi ciekawe rozwiązanie.
Film ciekawy, może i nie jest odkrywczy, jako dramat psychologiczny sprawdza się dobrze. Wyćwiczony uśmiech może wiele skrywać, podobnie jak wytrenowane ciało wciąż może nie leczyć wszystkich kompleksów i traum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz