Kolejna propozycja od Wydawnictwa Mięta dla dzieci. No tak, zdaje się, że nawet cała seria nazywa się w takim razie Miętówką :) Jeżeli Was zainteresuje co jeszcze mają w zanadrzu i chcecie kupić bezpośrednio u nich (a warto bo ceny mają niezłe) to klikajcie tu
Pisząc o książkach dla dzieci, zawsze robię to z odrobiną nieśmiałości, bo przecież nie czytam już dzieciom na głos, nie przeżywam tak bardzo lektur z nimi, podczytuję sobie sam różne rzeczy z ciekawości i dla frajdy. Ale serii o Małym Lichu, nie mógłbym przegapić, nawet jakbym już nawet na bułki nie miał, nie mówiąc o benzynie. Kocham te teksty nawet bardziej niż Dożywocie, czyli źródło z którego wyrosły. Może i mniej szalonego humoru (choć Bazyl wynagradza wszystko), ale ile pięknego i mądrego odkrywania wartości wraz z bohaterami. Przyjaźń, robienie czegoś dla innych, opiekuńczość, odpowiedzialność, uczenie się na błędach, empatia, a to wszystko w uroczym sosie słodkości, obżarstwa, niespodzianek, które dzieciaki uwielbiają. Zabawy, wygłupy, poszukiwania niesamowitości, bo przecież nuda uwiera bardziej niż kamień w bucie, kocha każde dziecko, a Marta Kisiel pisze o tym wszystkim tak, że i w nas odzywa się wewnętrzne dziecko, które wzdycha i mówi: o jak dobrze mnie ktoś rozumie. To pragnienie bycia wysłuchanym, zrozumianym, przytulonym, nakarmionym, a nie wypchniętym z telefonem do drugiego pokoju, to lekcja również dla dorosłych. Że niby nie ma takich dzieci? O jakże się mylą ci co tak twierdzą. Co najwyżej nie ma przy nich mądrych i czułych dorosłych.
Kto ciekawy, niech klika na zakładkę przeczytane na górze bloga i sprawdzi pozostałe książki z cyklu, w którym Bożek gra pierwsze skrzypce, a cała ta niesamowita menażeria, czyli mieszkańcy domu gdzie mieszka stanowią cudny dodatek. W Bazyl i Licho jest trochę inaczej. To opowiadania, których bohaterami są naprzemiennie Licho, czyli Anioł Stróż, wyglądający jak dziecko i wciąż mający wnętrze dziecka oraz Bazyl, czort przypominający kozę, powiedzmy że takie większe dziecko. Jedno ma w głowie sprzątanie, gotowanie, czynienie dobra i niespodzianek, a drugie myśli głównie o jedzeniu, przygodach i poznawaniu świata.
Czy ta para może czegokolwiek nauczyć? Przeczytajcie z pociechami te teksty i zobaczcie sami. Nie obawiajcie się, że to fantasy z demonami i różnymi stworami - tym razem nie będzie w nich nic strasznego (nawet w ilustracjach Marcina Minora), a raczej wywołają one uśmiech na twarzy. Fragment z katalogu tych dziwów, których źródłem jest m.in. mitologia słowiańska to dodatkowy smaczek wywołujący uśmiech na twarzy. No bo w końcu czy nie warto zastanowić się nad tym co wspólnego ma nuda z mopsem albo co mają na celu istoty zwodzące nas na manowce?
Latem i zimą, wiosną i jesienią, bo mamy tu cztery pory roku, z kakałkiem lub lemoniadą, pod kocykiem lub na kocyku, po prostu czytajcie tą serię bo jest cudowna!
I tylko czemu zawsze tak szybko się kończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz