Polskie seriale kryminalne powoli doganiają poziomem różne zachodnie produkcje, szkoda że jedynie część z nich potrafi czymś zaskoczyć, a większość powiela jedynie pewne schematy, co najwyżej kusząc ciekawym miejscem akcji. W przypadku Odwilży niestety moim zdaniem mamy raczej do czynienia z drugim przypadkiem. I choć mogę bić brawa za zdjęcia i plenery ze Szczecina, to w samej intrydze zbyt wiele rzeczy już znajomych, począwszy od bohaterki, którą chyba stylizowano na Mare z Easttown. W dodatku niektóre z wątków ewidentnie jakby z innej bajki, z bardziej mrocznych opowieściach o psychopatach, a cały klimat i zagadka nagle gdzieś ulatuje.
Może nie powinienem marudzić, bo przecież to i tak o poziomy wyżej niż to co jako kryminalne seriale proponują inne stacje telewizyjne, ale ponieważ to nie Odwilż jest pierwsza, przed nią były choćby Kruk i Klangor, to i ocena jest niższa.
Mamy więc policjantkę która ogarnięta jest obsesją pracy, zaniedbuje swoją córeczkę, potrafi ją zabrać nawet na akcję i trzymać w samochodzie. Niby nie pije, ale psychika rozwalona po stracie męża i obwinianiu się o to czy przypadkiem go do samobójstwa nie popchnęła. A może to jednak nie była jego decyzja, tylko ktoś to upozorował? Tu aż prosi się o kolejny sezon, więc kto wie czy temat nie powróci.
Główne śledztwo dotyczy zamordowania córki znanego prokuratora, która żeby było jeszcze ciekawiej tuż przed śmiercią urodziła dziecko, tyle że ono gdzieś zniknęło.
Już samo to by wystarczyło, tyle że zamiast rozwijać warstwę psychologiczną, twórcy musieli wepchnąć w to jeszcze psychopatę, który niby ma stać za tym morderstwem i zbudował szajkę pomocników. Niby ma to podkręcić poziom adrenaliny, a raczej sprawia, że wzrusza się ramionami, bo wszystko się robi mocno naciągane.
Aktorsko fajnie, ale najbardziej mi żal, że nie udało się utrzymać fajnego napięcia i zagadkowości z początkowych odcinków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz