Pisząc o najnowszej produkcji komediowej Canal +, trzeba by się chyba cofnąć do fenomenu twórczości Malcolma X, jego past, a potem powieści (o Emigracji pisałem tu). Kompletnie zwariowane, na luzie, opowiadane ze swadą anegdotki sprawdzały się świetnie szczególnie gdy ktoś to dobrze czytał (stąd fenomen pierwszej copypasty o ojcu i wędkowaniu moim zdaniem). Czy taki materiał da się przerobić na film? A i owszem, szczególnie gdy ktoś ma na to pomysł, jest narrator, uda się utrzymać tempo, uwagę widza... Jak dodasz do tego dobrych aktorów to już byłaby perełka. Co więc nie zagrało?
Mam wrażenie, że mając tak dużo tego materiału - przypominam to nieprzerwana i kompletnie odjechana opowieść - ktoś stwierdził, że powybiera co bardziej smakowite anegdotki i jakoś tam spróbuje je połączyć. Tylko cholera, zabrakło tego spoiwa, tych wszystkich komentarzy głównego bohatera, który w książce prowadzi nas od jednej hecy do drugiej. Tu jedynie czasem westchnie i coś tam rzuci, to jednak za mało, by bawiło równie mocno.
Jest więc pomysł - Malcolm to typ inteligenta, raczej spokojny niż narwany, próbujący opanowywać chaos jakim jest jego kumpel Stomil. To przecież przez niego mają problemy i by uzbierać na grzywny postanowili jechać do UK, by trochę dorobić. Tyle słyszeli o tym jakie to można interesy tu robić. Rzeczywistość jednak wcale wesoła nie jest i niejeden raz czeka ich zmiana pracy, miejsca noclegu, czy pożegnanie się z prawie całym majątkiem. Jak ktoś ma talent do ładowania się w kłopoty...
Będzie sporo alko, trawy, wygłupów i kombinowania - jak to u młodych bywa. Konfrontacja cwaniakowania z Polski z flegmą brytyjską zwykle wypada na korzyść naszych rodaków, ale przecież nie wszystko da się przewidzieć, zwłaszcza gdy język to tak raczej opanowany dość szczątkowo.Siłą na pewno są wyraziste, przerysowane postacie i scenki, nie szukajcie więc tu logiki, poddajcie się rytmowi opowieści i wczujcie w ten klimat, zobaczycie wtedy ile tu fajnych pomysłów i potencjału. Ba, nawet aktorsko jest kilka fajnych kreacji, całość jednak w mojej ocenie nie ma równego poziomu. I nie pomagają krótkie odcinki - dobre epizody wydają się skracane, a słabe nie wiadomo po co rozbudowywane. No i to co było siłą tekstu - brakuje wszystkich komentarzy, tej narracji w stylu "no wiedziałem, że tak będzie", tej bezradności, przekleństw i uśmiechu losu, gdy coś nadciąga jako ratunek, by potem wciągnąć bohatera w jeszcze gorsze tarapaty (podróż przez Niemcy, kombinacje z kamperami, te wszystkie dziwne postacie jakie tu się pojawiają).
Polskie kompleksy, zawiść i dogryzanie, a jednocześnie przebojowość i "jakoś to będzie"... Niby nic nowego, ale dawno nie było to tak współcześnie i na luzie podane. Nie jest to złe, ale potencjał chyba był jeszcze większy - to mógłby być trochę taki nasz rodzimy Trainspotting, może mniej destrykcyjny, ale równie zakręcony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz