wtorek, 4 kwietnia 2023

Turandot, czyli co potrafi miłość

Tę operę widziałam już kilkukrotnie, bo jest po prostu piękna. Od pierwszego do ostatniego taktu niezaprzeczalnie cudowna muzyka Pucciniego prowadzi nas przez opowieść o chińskiej księżniczce Turandot, która nie chciała wyjść za mąż. Historia rodzinna niosła w sobie traumę i zabiła w młodej dziewczynie wizję kochającego mężczyzny przy boku.

„Turandot” to ostatnia opera Giacomo Pucciniego. Nie zdołał jej ukończyć przed śmiercią. Na podstawie jego zapisków dokonał tego Franco Alfano, a Arturo Toscanini wykonał ostatni szlif. Rzadko zdarzają się opery, których muzyka otula ciepło słuchacza pięknymi dźwiękami przez cały czas jej trwania. I z niewyjaśnionych przyczyn dopiero to wystawienie „Turandot” odkryło przede mną całe piękno tej opery, a przecież dwa lata temu oglądałam „Turandot” z Met-Opery w Nowym Yorku. Może nadmiar scenografii odciągnął mnie od strony muzycznej? A scenografia w amerykańskim przedstawieniu była w iście cesarskim przepychu – do tej pory ją pamiętam, a muzyka i głosy śpiewaków nie uległy przecież zmianie. To przedstawienie, z Royal Opera Hause w Londynie, pięknie łączy ze sobą elementy teatru chińskiego i europejskiego. Są więc smoki i lampiony, maski na twarzach i gra światłocieni. Jednak nic nie przyćmiewa muzyki, wszystko ze sobą współgra, tworząc widowisko o śmierci, oddaniu, strachu, przemocy i miłości, która zniesie wiele, poświęci wiele i stopi lód serca.



Dla sopranistki, która ma wcielić się w postać Turandot jest to nie lada wyzwanie. Te, które się tego podejmują twierdzą, że partie te to voice killer. Śpiewały je największe soprany świata, m.in. Maria Callas, choć najwyższy standard osiągnęła w tej dziedzinie Brigit Nilsson. Dla niej – jak twierdziła - „tych kilka wysokich c” nie było problematyczne, jednak pierwsza odtwórczyni Turandot Rosa Raisa (czyli nasza rodzima Róża Bursztyn) po zaśpiewaniu tej roli straciła ponoć głos. Wiele sopranistek próbowało śpiewać partie Turandot, jednak ta muzyczna materia wymaga głosu wielkiego kalibru, imponującego oraz solidnej techniki, a to przychodzi z czasem, z doświadczeniem i… często z tuszą. Nie dziwmy się zatem, że często w rolach pięknych, młodych kobiet na scenie operowej widzimy starsze śpiewaczki o puszystych kształtach. Przecież w operze postać to rzecz umowna – to głos się liczy a nie wygląd. Pamiętajmy o tym kiedy słuchamy ich śpiewu. Czy Anna Pirozzi w roli księżniczki Turandot wypadła przekonywająco? Dla mnie – tak. Trudną i wyczerpującą arię „In questa reggia” zaśpiewała brawurowo, wysokie dźwięki śpiewała bez wysiłku, a przecież zaraz potem następowała też wymagająca scena z zagadkami.


https://www.facebook.com/watch/?v=692306220980488

Annie Pirozzi w roli Kalafa partnerował Konghoon Lee, którego śpiew pięknie współbrzmiał z jej śpiewem. Jego barwa głosu odpowiadała kreowanej postaci. Tajemniczy książę, który ma przekonać do siebie lodową księżniczkę, musi być odważny. Lee w śpiewie taki jest, nie boi się wysokich dźwięków i odważnie je bierze.

https://www.youtube.com/watch?v=aSfQwTFY-X0

Jedną z piękniejszych postaci w operze „Turandot” jest postać Liu, młodziutkiej służącej, gotowej poświęcić swe życie za miłość jaką darzy Kalafa. W tej inscenizacji w Liu wcieliła się Masabane Cecilia Rangwanaasha i poradziła sobie wyśmienicie zbierając gromkie brawa. Nie udało mi się niestety znaleźć linku do arii Liu z „Turandot”, ale jej głos jest pełen afrykańskiego ciepła i pełen pasji.

To nie jedyne atrakcje związane z „Turandot”, bowiem Puccini w sposób niezwykły stworzył tło dla postaci pierwszoplanowych. W inscenizacji Royal Opera trzech wysokich urzędników: Ping, Pang i Pong to zmyślne połączenie postaci z commedii dell’arte i chińskich filmów sensacyjnych. To postaci, które mają rozbudowane sceny (a nie jedynie epizody), a ich partie wokalne zawierają dużo tekstu, są skomplikowane, ale jednocześnie zabawne i mądre. W te role wcielili się z powodzeniem: Hansung Yoo, Aled Hall oraz Michael Gibson.

W tym wystawieniu chór został umieszczony w lożach na scenie, co powodowało, że stanowił on zarówno widzów akcji jak również komentatorów tego co się działo. Drewniane rusztowania wspaniale rezonowały głosy i muzykę, a jednocześnie pozwalały zarówno pokazać chór, jak i umieścić cały chór na scenie.

Wystawienie tej ponurej baśni o krwawej księżniczce to wyzwanie dla każdej sceny operowej. W tym przedstawieniu wszystko było dopracowane, łącznie z kolorami: biały był kolorem śmierci, a czerwony – szczęścia, co odpowiada symbolice chińskiej. Maski tancerzy też w sposób szczególny uzupełniały całe widowisko odgrywane na scenie, były przejmujące w swojej wymowie.

Wybór opery „Turandot” Pucciniego zawsze jest dla teatru wyzwaniem, ale również świadczy o jego ambicji. Trudna wokalnie, ale jednocześnie oryginalna pod względem orkiestracji to perła wśród oper. Dlatego namawiam do jej obejrzenia.

Polecam

MaGa

Pełny repertuar spektakli i wydarzeń specjalnych w Multikinie znajdziesz tutaj: https://multikino.pl/wydarzenia



Multikino – „Turandot” z Royal Opera Hause w Londynie
Muzyka: Giacomo Puccini
Dyrygent: Antonio Pappano
Reżyseria: Andrei Serban
Scenografia: Sally Jacobs
Choreografia: Kate Flatt
Dyrektor chóru: William Spaulding

Obsada: W roli księżniczki Turandot wystąpi Anna Pirozzi, a partię Kalafa zaśpiewa Yonghoon Lee. W obsadzie znajdują się również Cecilia Rangwanasha (Liu), Vitalij Kowaljow (Timur), Hansung Yoo (Ping), Aled Hall (Pang), Michael Gibson (Pong) oraz chór i balet Royal Opera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz