piątek, 14 kwietnia 2023

Z ręką na gardle, czyli wieczór z czarnymi aniołami

MaGa: Bałam się, że z tego spektaklu wyjdę niezadowolona. Wychowałam się na piosenkach Ewy Demarczyk, dla mnie to diament nie do podrobienia. Jej głos (porównywany do Juliette Greco czy Edith Piaf), jej wizerunek (zawsze na czarno – Czarny Anioł) i interpretacje utworów, które wykonywała - to wszystko składało się na osobowość sceniczną tak inną, tak niepowtarzalną. A tu ludzie młodzi, aktorzy…

Robert: Na szczęście nie chodzi tu o próbę zmierzenia się solowo z jej niepowtarzalnymi interpretacjami. To raczej opowieść osnuta na podstawie jej twórczości, pewnej wrażliwości (bo jednak dokonywała świadomego wyboru tekstów) i co ważne, zbudowana na pracy zespołu, zarówno na głosach, jak i przemyślanej choreografii. I tu duże ukłony należą się dla reżyserki i autorki scenariusza - Anna Sroka-Hryń zrobiła fenomenalną pracę. Jest w tym pomysł, jest serce, są emocje.



MaGa: Powiem szczerze, że przy pierwszych dwóch utworach dalej miałam obawy, bo zrobiło się trochę psychodelicznie, prawie groźnie i jeszcze ten język niemiecki. Nie miałam pojęcia w jaką stronę to się potoczy.

Robert: Fakt, początek trochę zaskakuje i nie chodzi jedynie o jego dramatyczność, ale i trudność w odnalezieniu się w tej historii - tekst i ruch jakoś nie idą w parze, ale może to kwestia rzeczywiści trochę odnalezienia się w tej konwencji. Tu interpretacja nie polega jedynie na wyrazie twarzy, całe ciało, a wielokrotnie cały zespół swoimi ciałami tworzy pewną opowieść, przekazuje jakieś emocje. Siedmioro młodych ludzi na scenie, każde z nich ma tu możliwość pokazania swoich możliwości wokalnych, ale też wciąż skupiają na sobie uwagę, trudno mówić o tym, że ktoś schodzi do tła, na drugi plan, skoro cały czas są częścią tej historii.

fot. Karol Mańk
ze strony Teatru Współczesnego



MaGa: Teraz, po spektaklu mogę powiedzieć, że twórcom i wykonawcom udało się odtworzyć na scenie zjawisko, które Ewa Demarczyk wraz z Piotrem Skrzyneckim i Zygmuntem Koniecznym zapoczątkowali w „Piwnicy pod Baranami”, czyli: piosenkę literacką. Młodzi wykonawcy natomiast ubogacili ją ruchem scenicznym dopracowanym do najdrobniejszego szczegółu i dobrymi głosami.

Robert: Ciekawie byłoby zobaczyć ich w dłuższych fragmentach prawda muzycznych, bo tu mam wrażenie że nie zawsze mieli okazję pokazać pełnię możliwości. A i tak były fragmenty, że można było zbierać szczękę z podłogi ((Jakub Szyperski - co za skala możliwości!). Nie wiem jednak czy to nawet nie trudniejsze niż przygotowanie występu solowego, więc duże brawa za pracę zespołową, za to "mruganie okiem" do widza, za emocje.

MaGa: Jeśli prawdą jest co twierdził prof. Aleksander Bardini jakoby „aktor gra, że śpiewa” – to w tym przedstawieniu gra aktorska była z wysoką notą. Mistrzowskie wykonania utworów przez Panie i troszkę gorsze w wykonaniu Panów sprawiły, że chce się powiedzieć: „To nieprawda, że ona nie żyje! Przecież ciągle napełnia nasze uszy poetyką i przenosi w inny świat”.

Robert: Dla mnie panowie wcale nie byli mniej ciekawi, choć pewnie można by było się przyczepić do pewnych drobiazgów. Na pewno zachwyciła mnie zarówno wokalnie jak i swoją grą Natalia Kujawa, więc będę jej wypatrywać w innych spektaklach. Masz rację, że do spektakl bardzo ciekawy, w którym piosenki które być może jeszcze pamiętamy sprzed lat, nagle nabierają trochę innego znaczenia i barw. Warto jedynie zaznaczyć to, że nie koncert pamięci, próba zmierzenia się z wykonaniem pierwowzoru, a raczej chęć odnalezienia w tych utworach nowych emocji. Już mogę powiedzieć, że chętnie zobaczę inne muzyczne spektakle zrealizowane pod opieką Anny Sroki-Hryń, bo czuję w tym coś interesującego, a nie chałturzenie jakie czasem jest problemem przedstawień musicalowych w Warszawie.

MaGa: W tym spektaklu na scenie nie było Ewy Demarczyk – charyzmatycznej postaci „Piwnicy pod Baranami”... były za to teksty różnych poetów zniewalające raz melodyjnością a raz obrazoburczością. Jak to u niej – mroczne a fascynujące. Były momenty, gdy siedem osób na scenie tworzyło jeden żywy organizm i innymi środkami przekazu, ale przywoływali magnetyzm występów Demarczyk, oddawali jej ekspresję i wrażliwość. I jeszcze ta kameralność sceny w „Baraku”. Brawo!

Teatr Współczesny
Z ręką na gardle. Piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk

Występują: Natalia Kujawa, Monika Pawlicka, Natalia Stachyra, Michał Juraszek, Przemysław Kowalski, Tomasz Osica, Jakub Szyperski.
Reżyseruje Anna Sroka-Hryń
Muzycy
Fortepian: Jakub Lubowicz /Jacek Kita
Kontrabas: Marcin Murawski /Piotr Filipowicz
Instrumenty perkusyjne: Jakub Szydło
Realizatorzy dźwięku: Mirosław Bestecki, Miłek Smyl, Paweł Zawadzki
Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk
Scenografia: Grzegorz Policiński
Kostiumy: Sabina Czupryńska
Reżyseria światła: Piotr Hryń
Przygotowanie wokalne: Monika Malec
Asystentka reżyserki: Natalia Stachyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz