środa, 18 maja 2022

Salto is the king i Connection, czyli pasja i harmonia

Cykl Jack Wolfskin Lądek Film Tour, czyli comiesięczne pokazy filmów o górach w kinach Polski podobno jeszcze powróci na jesieni, a ja już się na to cieszę. Nie wiem czy filmy oglądane na platformie filmygorskie.pl sprawiłyby mi tyle frajdy, co na sali kinowej, gdy siedzę z pełną salą pasjonatów.
Czasu na notki coraz mniej, więc dziś bardzo króciutko - dwa filmy, jeden czeski, drugi słowacki, ale oba bardzo na plus. I nie chodzi tym razem o same zdjęcia, choć przy użyciu dronów teraz coraz większe cudeńka można kręcić. Pasowała mi przemyślana struktura obu filmów, fajne połączenie wywiadów z bohaterami i scen z samych realizacji ich projektów. Oba nie tylko różne jeżeli chodzi o trudność, czas trwania, ale i pewnego rodzaju podejście i to też było fajne.
Salto is the king to relacje z kilku wypraw pasjonatów kanioningu, którzy uczynili sobie za wyzwanie zjazdy z najwyższych wodospadów na Ziemi. Wyobraźcie sobie dziką dżunglę, niedostępne tereny, a potem blisko 1000 pionowej skały... Adrenalina, ale i cholerne ryzyko, bo tu przynajmniej jedna ofiara śmiertelna, a druga ciężko ranna. A mimo to wciąż pcha ich do kolejnych projektów. I to nawet jeżeli jeden z ekipy to starszy już facet poruszający się o kulach - nic to, ważne że to pasjonat, który nie odpuszcza i człowiek, który raz już dokonał zjazdu po największym wodospadzie świata.
Robi wrażenie! Choć cholera, naprawdę trzeba być świrem, żeby nawet zgony nie zniechęcały przed rezygnacją.
Connection ma zupełnie inny klimat i innego ducha. To film nie tylko o wyczynie sportowym, ale i radości z jego przygotowywania. Nie chodzi nawet o samo ukończenie bez błędu przejścia po linie między szczytami, ale spróbowanie tego, odetchnięcie tą niepowtarzalną atmosferą jaką daje to doświadczenie. A dokonuje tego grupa ośmiu kobiet z Francji, Czech, Kanady, Niemiech i USA.
Dwie skalne wieże na pustyni koło Moab, w amerykańskim stanie Utah i rozpięta przez nie między nimi taśma. Kilka dni przygotowań i realizacji, czas bycia razem, wspierania się i mierzenia się z wiatrem i własną słabością. Czy to łatwe - chodzenie po linie nad przepaścią? Pewnie nie, ale zadbały o to, by było to bezpieczne i czerpią z tego jak najwięcej frajdy. Nie robią nic na siłę i to też jest fajne.
Polecam równie mocno!

3 komentarze:

  1. Brzmi bardzo ciekawie, sama ostatnio odkryłam w sobie, że niesamowicie ciągnie mnie coś w kierunku gór i mam zamiar w najbliższej przyszłości dowiedzieć się, co tam na mnie tak czeka.

    Pozdrawiam serdecznie
    Help Book

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sobie zdaję ze swoich ograniczeń więc na wyczynowy sport się nie porywam, ale miło popatrzeć na takie osoby. A sam po prostu chodzę po szlakach. I to też jest piękne.
      pozdrawiam!

      Usuń
  2. Kocham góry, chyba nawet bardziej niż morze. W niedalekiej przyszłości planuję się przenieść może w Bieszczady - wiem, że to małe górki, ale dla mnie są odpowiednie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń