Pierwszy tom zachwycił, drugi chyba podobał się nawet bardziej, a trzeci? Cóż? Na pewno trzyma mocny, dobry poziom. Mimo wszystko został chyba jakiś niedosyt, bo chciałoby się ciąg dalszy, a autorka oznajmiła, że trylogia jest domknięta. Nie wszystko zostało wyjaśnione i prawdę mówiąc byłem trochę zaskoczony, że jeden z głównych wątków poprzednich tomów, teraz rozgrywany jest we wcześniejszych ramach czasowych. Ale jak to? Skoro teraz dowiadujemy się pewnego rozwiązania, to potem, po latach wciąż ono jest poszukiwane? To rozwiązanie było trochę dziwne. Podobnie jak przyglądanie się bohaterce tym razem nie jako starszej pani, a młodej studentce prawa. Niedoświadczonej, ale za to intuicją. Oto pierwsza jej "sprawa", która pokazała jej, że być może mogłaby zajmować się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych.
Krystyna daje się namówić na to, by pomagać w zbieraniu informacji na temat tajemniczych śmierci młodych mężczyzn - w przeciągu kilku lat, aż 5 powiesiło się na terenie jednej dzielnicy. Milicja uznała, że to samobójstwa, ale sprawa nie jest wcale oczywista. Czemu bohaterka dała się w to wciągnąć? Czy podobał jej się dziennikarz, który ją o to zagadnął? A może przekonał ją tym, że kiedyś znał jej brata i twierdził, że jego też ta zagadka interesowała? Dość, że dziewczyna powoli wciąga się w śledztwo, a nawet prowadzi je częściowo na własną rękę.
Choć historia jest w pewnym stopniu przewidywalna, nie chodzi tu jedynie o samego sprawcę, czy motyw. Kańtoch tworzy ciekawą atmosferę, pełną niepokoju, wątpliwości i to właśnie ona jest tu najciekawsza. Śledztwo jest przecież nieformalne, milicja cały czas może zainterweniować, a ludzie nie tylko mogą odmówić, ale i gdy nadepnie się na odcisk, zrobić krzywdę. Przebijanie się przez trudne emocje tych, którzy stracili bliskich, sąsiadów i znajomych, którzy chętnie by już temat zamknęli, nie należy do łatwych zadań.
Tempo może nie należy do rewelacyjnych, ale lektura bardzo smakowita!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz