Paper Mache, zawiera w fabule kilka ciekawych elementów, twórcy jednak postanowili uczynić z niego opowieść poetycką, pełną symboliki, przez co mam wrażenie trochę stępili pazur scenariuszowi. Opowiadając o mieszkającym na prowincji młodym mężczyźnie, trochę naiwnym i dającym się manipulować, udało się pokazać nam obraz współczesnej Rosji i rozwarstwienia społecznego.
Bohater dał się omamić kobiecie i pobrał na siebie kredyty, które teraz musi spłacać. Nie mając stałej pracy, o którą niełatwo, wciąż narażony jest na ataki wierzycieli i choćby nie wiem jak się starał, nie potrafi odmienić swojego losu. Mieszkająca z nim stareńka matka może jedynie wzdychać na to co ich spotyka. I to jest tu chyba najciekawsze - pogodzenie się z tym, że oni, prości ludzie są skazani na to, że nigdy nie osiągną tego co widzą na reklamach, billboardach. Iwan Laszyn to zdaje się naturszczyk, który na tyle zafascynował reżysera Witalija Suslina, że ten poświęca mu drugi film.
Najlepsze lata ktoś ładnie określił, że to esencja włoskiego temperamentu - ja kochać to do szaleństwa, jak się kłócić i nienawidzić to też po całości. Może i chwilami wydaje się banalne - ot grupka przyjaciół i ich perypetie obserwowane przez lata. Kariery i marzenia, porażki prywatne i zawodowe, burze i chwile słońca - gdy raz na jakiś czas się spotykają widzą zmiany, porównują swoje losy...
Gorycz przeplata się ze szczęściem, jak to w prawdziwym życiu. Przecież wiadomo, że każdy popełnia błędy. I to jest tu fajne. Raczej nie włoskie widoczki, ale temperament. Wino, jedzenie i wspólnie spędzany czas, pozwalają by rozproszyć ciemne chmury i cieszyć się z tego co jest.
Trzech chłopaków i dziewczyna - gdzie będą po latach i czy nadal będą tacy sami jak przed laty?
I na koniec kino dość surowe i dla nas może trochę egzotyczne, bo estońskie. Niby mieliśmy i my takie historie sprzed wieków, o ludziach, którzy mieli marzenie i potem ciężką pracą próbowali je zrealizować, walczyli z przeciwnościami. Tu jednak nie chodzi tylko o pracę na roli, zmaganie się z przyrodą, ale i naturę, w której jest równie wiele chłodu okazywanego na zewnątrz i ognia głęboko skrywanego pod skórą. To trochę historia jak z Kargula i Pawlaka, tylko bez krztyny humoru, z surową religijnością i mrozem szczypiącym w uszy i błotem po kolana.
Długie jak diabli, ale jak ktoś lubi fajne krajobrazy, surowość, to będzie miał ucztę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz