Film Pawła Łozińskiego nie był dla mnie jakimś wielkim zaskoczeniem i to nie tylko dlatego, że już o nim sporo mówiono zanim się ukazał, ale i dlatego, że oglądałem wcześniej jego fragmenty jakie pokazał w innej produkcji o której już pisałem, czyli W domu.
Tam była namiastka, bo obok niego było jeszcze kilkunastu innych artystów, ale sam pomysł już został przedstawiony, niespodzianek zatem nie było. Raczej pojawiła się refleksja, że niektóre sceny wyglądały mi raczej na wyreżyserowane, głównie ze względu na kierunek w jakim zmierzały, powtarzanie się kilku wątków, ale i zachowania bohaterów. No chyba, że materiału było tak dużo, że rzeczywiście można było sobie dowolnie poprowadzić część filmu w jedną stronę. To jednak zastanawiające, że z wydawałoby się banalnego pytania: proszę opowiedzieć coś o sobie, czy też bardziej filozoficznego: co jest pana/pani zdaniem ważne w życiu, rozmowy idą tak często w stronę zdrady, czy też żalu wobec drugiej połowy.
Kolejną ciekawą rzeczą jest obecność żony samego reżysera, która kilkukrotnie, trochę z szyderstwem wypowiada się na temat jego "pracy", czyli siedzenia z kamerą i mikrofonem na balkonie.
Kawałek chodnika i przechodnie. Czasem znajomi, z którymi można się przywitać, pogawędzić, czasem zaś obcy, którzy zamienią kilka zdań mniej lub bardziej sensownie. I do czego to wszystko zmierza, ktoś zapyta? Ano ten strumień świadomości (reżyserowany choćby poprzez montaż) może i chwilami wydaje się nudnawy, ale są w nim też sceny kapitalne, w których jest dowcip albo coś dogłębnie ludzkiego, szczerość, która zaskakuje. Czy ludzie pragną się wygadać, być wysłuchani? Łoziński wydaje się odkrywać to, że wcale nie jesteśmy tak zamknięci w sobie jak mogłoby się wydawać. To film eksperyment, dokument trochę o nas samych, ale przede wszystkim o potrzebie rozmowy. Nawet jeżeli się różnimy, możemy się słuchać. Reżyser nie ocenia, nie komentuje, on "szuka bohatera", a ewentualna ocena należy do widza. Choć pewnie - znowu ta ingerencja w materiał - w montażu wybrane zostało to co gdzie było bliskie samemu twórcy.
Rzecz na pewno ciekawa. Czy dla wszystkich? Obawiam się, że nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz