poniedziałek, 30 maja 2022

Córeczka - Tamara Duda, czyli ta pieprzona wojna

W równolegle czytanym Internacie Żadana nie idzie mi tak szybko, bo atmosfera jest tak duszna, że ciężko się to czyta. Powieść Tamary Dudy, niby opowiada o podobnym okresie, czyli wydarzeniom w Donbasie w roku 2014, ale w zupełnie innym stylu. Czy jest mniej dramatycznie? Nie, bo nie brak tu scen wstrząsających. Udało się jednak wprowadzić w tą historię nawet odrobinę czarnego humoru i ton, który bliski jest powieściom awanturniczym. Oto niepozorna kobieta staje w konfrontacji z siłami wobec których wydaje się nie ma szans. Mężczyźni nie są tak odważni jak ona, ale gdy ich mobilizuje potrafią dokonywać cudów organizacyjnych. Rzeczywistości, która ich zaskoczyła, wprawiła w stan zdumienia, za wszelką cenę chcą się jakoś przeciwstawić, nie dać się jej złamać. 


Jest w tej książce coś "Żulczykowego", taka nutka awantury, która sprawia, że ich działania dla innych nie są zwykłym opisem, ale stają się przygodą, misją prawie wojenną, tyle że prowadzoną przez cywili. Bo to dziwna wojna, w której to właśnie zwykli ludzie muszą wspierać swoje oddziały, dokarmiać je, dostarczać mapy, a nawet broń. Ukraina była kompletnie nieprzygotowana na to co zafundowała jej Rosja, pod pozorem "obrony" swoich obywateli. Co najciekawsze Duda opisuje też to jak mocno podzielony okazał się ich region, jak wielu ludzi cieszyło się na nadchodzącą zmianę, a nawet uwierzyło w propagandę separatystów, że niby władze i wojska Ukrainy to faszyści, którzy chcieli mordować wszystkich mówiących po rosyjsku. Udało się uchwycić to napięcie, ten szok, że ktoś może zdradzić własny kraj i zdziwienie, że tak łatwo pogrążyć go w chaosie. "Córeczka" zaczyna się od budowania biznesu, pewnej grupy przyjaciół, ale gdy wybuchła wojna okazało się, że siły trzeba zaangażować w coś innego. Skoro ich protesty niewiele dają, a człowiek czuje się coraz bardziej osaczony wśród tych, którzy cieszą się z „niepodległości”, trzeba działać trochę bardziej partyzancko, w ukryciu. Cała ekipa zbiera więc fundusze na sprzęt wojskowy, gromadzi żywność, by potem przekazywać to „swoim” oddziałom, mając nadzieję na to, że kiedyś przyjdzie zwycięstwo i wróci normalność. To jest ich zemsta i sposób walki.
Kapitalna powieść, żywa i wciągająca, wywołująca śmiech, ale i przerażenie. Wiemy przecież, że to wszystko działo się naprawdę, a wydawca zadbał o to, żeby pokazać nam też tło, konkretne kalendarium wszystkich wydarzeń konfliktu. Pierwsze protesty, manifestacje, obojętność milicji, znikanie tych, którzy mieli inne zdanie, przejmowanie majątku, posterunki wojskowe, na których nigdy nie było wiadomo na kogo się trafi, bomby i ofiary.
Brawa za wydanie tego u nas i za tłumaczenie Marcina Gaczkowskiego, który ma pewnie sporą zasługę w tym, że to tak dobrze się po polsku czyta. Szczególnie teraz, gdy trwa już jawny akt agresji, warto spojrzeć na to, że miało on swój początek kilka lat temu i to co dzieje się teraz, jest efektem obojętności świata wtedy. Putin poczuł, że może wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz