Dziś notka szybka, bo zmęczenie bierze górę. Służbowo w Lublinie, jutro powrót, ale najbliższe dni niespecjalnie dają szansę na pisanie na blogu, więc nie można porobić zbyt dużych zaległości. O grze, jaką poznałem niedawno i którą kupiłem do domu (ale tylko jedną, nie dwie) napiszę szybko i zanim pójdę spać jeszcze parę stron do przeczytania, może z jeden tekst do napisania... Po spacerze głowa gotowa do jeszcze jednego wysiłku. I tylko żal, że mogłem coś z moich zasobów z grami wziąć tu w podróż i trochę rozruszać ludzi :)
The game sprawdziłoby się całkiem fajnie. Albo inna odmiana tego tytuły, również wydana przez FoxGames, czyli The Game Nic prostszego. Oba tytuły mają podobną mechanikę, różnią się tak naprawdę detalami. Oba są kooperacją i mogą dostarczyć całkiem dużej dawki dobrej zabawy.
O co biega? Chyba kiedyś już pisałem o The Mind, gdzie musieliśmy wykładać karty w kolejności o 100 do 1, tak by nikogo nie "przerzucić"... Tu cel jest podobny, może nawet jest łatwiej, bo stosów gdzie możemy układać karty jest w The Game aż 4 (2 rosnąco od 1 do 100 i 2 malejąco), a w Nic prostszego 2, ale tam kart jest tylko 50 od 1 do 10. Trudność polega na tym, że nie dostajemy ich wszystkich do ręki, losujemy je, mając na ręku jedynie 7 i wciąż uzupełniając swoją pulę. Żadnej "kolejki" nie możemy pominąć - zawsze musimy się pozbyć minimum 2 (czy nawet 3 w niektórych wariantach) kart. Inni gracze niby powinni współpracować, wiadomo jednak, że mają czasem trudność i nagle okazuje się, że na stos rosnących po 10 rzucili np. 34, a my zostaliśmy na reku z 23 i 28. I co? I dupa. Trochę emocji więc jest. W The game ratuje nas możliwość ułożenia czasem wbrew zasadzie stosu (rosnące lub malejące) karty dokładnie o 10 większej od leżące. W Nic prostszego taką rolę pełnią karty w tym samym kolorze.
Celem oczywiście pozbycie się wszystkich kart, czyli ułożenie na stosach wszystkiego. Nie uda się? To im mniej tym lepiej o Was świadczy. Trzeba nauczyć się porozumiewania bez słów :) bo przecież nie możemy myśleć tylko o sobie, ale o tym, by innym było łatwiej również pozbyć się kart.
Może nie jest to gra, do której chętnie się często wraca, ale na rozbujanie ekipy sprawdzi się nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz