środa, 11 maja 2022

Rytmy Casablanki, czyli wolność w hip hopie?

 Niby nie za często ogląda się filmy z Maroka, więc każda okazja powinna cieszyć, ten jednak wywołuje we mnie dość mieszane uczucia. Z jednej strony - dobrze pokazuje zanurzenie się w trochę innej kulturze, religii, problemach społeczno-politycznych, ale z drugiej strony daje sugestię jakby jedynym sposobem na szukanie prawdziwej wolności i rozwiązaniem wszystkich trudności dla młodych, były wzorce z zachodu, a konkretnie w tym przypadku muzyka hip hop. Można by porównać tą historię do "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" - rozpalania umysłów młodych, dyskusje, pokazywaniu im barier i sposobów ich obalania, krytykowania wszystkiego co może być kojarzone z tradycją, z zakazami, ograniczeniami. 


O ile fajnie ogląda się debaty i przerzucanie się wątpliwościami pod okiem nauczyciela, dość ciekawie wypadają obrazki z "prawdziwego życia" młodych bohaterów, to wymieszanie tego ze scenkami inscenizowanymi w formie musicalu, wypada trochę słabiej. Czy to autentyczny głos młodego pokolenia Marokańczyków, czy jednak pewnego rodzaju kreacja? Mówią o realnych i bolesnych sprawach - szczególnie w kontekście sytuacji dziewcząt brzmi to bardzo szczerze, ale gdy zaraz po rozmowie o tym, że wiara jest czymś ważnym, następuje kawałek o tym jak kochają forsę, trochę robi się dziwnie. Co to ma być - jakieś gangsta Casablanka? Ja wiem, że dzieciaki faszerowane są papką teledyskową na całym świecie, ale pokazanie sprzeciwu rodziców przeciw takie degrengoladzie jako fanatyzmu, jest sporym nadużyciem. Niby świat się zmienia, tylko nie zawsze to co kolorowe i amerykańskie, przy odrzuceniu tego co autentyczne, jest najlepszą drogą wyboru.

Na plus - trochę ciekawej muzyki (o ile lubicie rap) i fajna energia. Ot ciekawostka, ale niestety mam wrażenie, że szansę na coś bardziej autentycznego zagubiono w próbie dostosowania się do zachodniego widza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz