Wspomniane na okładce słowo "klaustrofobiczne" trochę oddaje klimat książki. Sześć osób zamkniętych w czymś w rodzaju kapsuły głęboko pod wodą, przeżywa coraz większy koszmar, ze świadomością, że jego koniec w ich przypadku może trwać i trwać.
Taka już specyfika pracy nurków głębinowych - schodzą w komorze ciśnieniowej głęboko pod wodę, tam pracują, ale ich powrót na powierzchnię musi trwać nawet kilka dni, inaczej przecież tego nie przeżyją. I co z tego że mają kontakt ze statkiem, że dostarcza się im jedzenie i wodę. Jeden ich błąd, jakaś paniczna reakcja i z całej szóstki nie będzie nawet co zbierać.
Takich szczegółów opisujących ryzyko i różne wypadki trafiające się innym nurkom autor serwuje nam w fabule dość często, aby uświadomić nam po stokroć: to jest sytuacja wyjątkowa i trzeba szczególnych predyspozycji, by wykonywać taką pracę. Niby dobrze płatną, ale i cholernie ryzykowną.
Jesteś zamknięty w wąskiej przestrzeni i nie masz wpływu na to kiedy się stąd wydostaniesz. Choćbyś błagał - nie przyspieszysz. A jeżeli ktoś z nich umrze? Cóż - będą musieli to cierpliwie znieść, przechodzić obok i spać na wyciągnięcie ręki od ciała. Przecież ani nikt do nich nie zejdzie ani w żaden inny sposób im nie pomoże. Dekompresja musi się odbyć zgodnie z protokołem.
I teraz tylko pytanie. Czy umarł z przyczyn naturalnych, czy jednak jest też coś co może zagrażać również pozostałym...
Sporo ciekawostek o pracy nurków głębinowych, fajny trochę klaustrofobiczny klimat, rosnące napięcie - nie jest źle, choć jeżeli spodziewacie się czegoś kryminalno-sensacyjnego to na pewno nie tu. W głębinie więcej ma z thrillera psychologicznego niż kryminału. I trzeba trochę cierpliwości przy lekturze, bo przecież trudno tu o wartką akcję. Za to podejrzeń i rosnącej paranoi będziecie mieli aż nadto.
Niepokojące i oryginalne.
I tylko żal że tego czego troszkę oczekiwałem, czyli tej magicznej aury wokół nurkowania jaką znam z Wielkiego Błękitu, niestety nie znalazłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz