sobota, 9 sierpnia 2025

W imię Jakuba S., czyli co byś zrobił gdybyś jeden dzień miał władzę

Sezon teatralny dawno się skończył, a ja wciąż wygrzebuję się z zaległych notek. Zostały mi głównie rzeczy odwołujące się do historii, ale w tak różny sposób i tak inny od Chłopek, o których pisałem niedawno, że musi się znaleźć miejsce na Notatniku. A jutro kolejna wizyta teatralna, ale już z tych lżejszych, komediowych, więc w przyszłym tygodniu jeszcze jeden tekst. 


Paweł Demirski niby wziął na warsztat trochę mocniejszą historię niż te opowiadane w Chłopkach, dochodzi jednak do podobnego punktu jak i twórcy spektaklu z Legnicy. Czym się różni wyzysk chłopów w czasach pańszczyzny od tego co odbywa się współcześnie, gdy ludzie zaharowują się, mając jedynie nadzieję, że w ciągu 40 lat pracy spłacą kredyty na mieszkania, które bardzo często wcale przecież nie są pałacami? To postawienie pytania, ale i pewnego rodzaju groźba - zobaczcie jak rodzą się rewolucje. Wystarczy iskra by przyłożyć ogień, by polała się krew, a potem ci, którzy najbardziej korzystają na wyzysku, są zdziwieniu i oburzeni, że przecież jak świat światem tak było to byli przekonani, że inaczej nie można. Choćby sami wspięli się na szczyt z samych nizin społecznych, szybko zapominają i będą bronić tego, żeby hierarchia pozostała bez jakichś większych zmian.   

Podobnie jak książka o której kiedyś na blogu pisałem tak, tak i spektakl nie daje jednoznacznej oceny moralnej. Pokazuję Szelę jako człowieka prostego, który ma dość zginania pleców pod pańskim batem, a że pojawia się okazja by zemścić się na tych, którzy go poniżali... Owszem - jest okrutny, brutalny, a możni widzą w nim potwora. Mianował się jednak głosem tych wszystkich, którzy wcześniej byli bici, wykorzystywani, gwałceni, bez jakichkolwiek szans na uzyskanie sprawiedliwości.   



 
Trudno powiedzieć, by to był spektakl dla widza łatwy i przyjemny. Demirski chwilami jest wulgarny, drażni, podsuwa niewygodne refleksje, może oburza, wbija drzazgę w paznokieć. Pokazuje chłopskie dziedzictwo, wstyd, kompleksy, ale i to jak często było to wzmacniane przez "klasy wyższe", jak ze zgrozą opowiadano o jakichkolwiek protestach chłopskich, szybko dorabiając do nich morderczą legendę. 

I podobnie jak w spektaklu z Legnicy o którym pisałem - chwilami jest na pograniczu komedii, absurdu, szybko jednak twórcy i aktorzy potrafią nam ten uśmiech zdmuchnąć z twarzy. Tam zabrakło tej umiejętności, tu po prostu widz łapany jest za gardło. 

Spotkanie przy stole, okazuje się okazją do tego, by nie tylko spożyć posiłek, ale poruszyć tematy aspiracji, obaw, planów, szybko wychodzą więc na wierzch jakieś urazy, inne poglądy, uprzedzenia. Jest o historii, ale i o współczesności, wszystko się ciekawie miesza, sprawia że to właśnie staje się jeszcze ciekawsze, aktualne. Owszem upraszcza, jest to subiektywna wizja, nikt jednak nie twierdzi że jedyna słuszna. Bo to nie jest próba spojrzenia jedynie na przeszłość, ocena i interpretacja zdarzeń, raczej zadanie pytania: zobacz czy to iskrzenie, te emocje, te kłamstwa, ta krzywda, to wkurwienie nie jest również w tobie albo obok ciebie. Abyś nie był zdziwiony.

Dajcie szansę temu spektaklowi, nawet jeżeli początkowo Was do siebie nie przekona. Zdecydowanie warto. Świetna obsada to kolejny powód by to zrobić. 

A że pokazał go Teatr Telewizji możecie go obejrzeć legalnie za free jeżeli nie macie możliwości na scenie. Link: https://teatrtv.vod.tvp.pl/85734856/w-imie-jakuba-s  

W imię Jakuba S. 
koprodukcja Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy im. Gustawa Holoubka i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie

Scenariusz i reżyseria - Paweł Demirski. Zdjęcia zrealizował Paweł Flis. Montaż - Aleksandra Gowin. Scenografię zaprojektowała Kornelia Dzikowska-Demirska. Muzyka - Małgorzata Tekiel. Za charakteryzację odpowiada Marta Szczerkowska.

Występują: Jacek Poniedziałek (Jakub / Willy), Marcin Bubółka (Biff), Małgorzata Kożuchowska (Dziedziczka), Marta Malikowska (Linda), Monika Frajczyk (Sekretarka), Marcin Czarnik (Howard) i Filip Pławiak (Happy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz