Czemu nikt nie próbuje nakręcić czegoś takiego u nas? Czemu uważa się, że S-F musi wiązać się z wielkim budżetem i fajerwerkami? Pavlo Ostrikov udowadnia że tak nie jest i co bardziej zaskakujące robi to już w kraju napadniętym przez agresora. Ziemia gdzie tam w tle, ogarnięta chaosem, nienawiścią i zmierzająca do zagłady, a tu w kosmosie pytania egzystencjalne o to co w życiu ma sens...
Skromne, ale niegłupie. Ładne i dobrze zagrane.
Czy trzeba więcej pisać? Pewnie i tak dla większości widzów przyzwyczajonych do akcji, film może okazać się rozczarowaniem, tak mało się w nim dzieje. Dla tych co jednak lubią trochę rozkminy, klimat, to będzie duża frajda.
Bohaterem filmu jest Andriy, który jest kimś w rodzaju dzisiejszego kierowcy ciężarówki. Otrzymuje transport odpadów nuklearnych i leci gdzie daleko przez parę miesięcy, by porzucić je w okolicach Jowisza. Tam i z powrotem. Rutyna. Nuda. Mężczyzna stara się więc organizować sobie trochę czas, traktując statek niczym drugi dom - ma tu trochę przysmaków, swoje ulubione płyty. A za towarzysza podróży robota, który jak może stara się nim opiekować i zapewniać rozrywkę...
Inni jakoś mu do szczęścia niepotrzebni, bo życie się jakoś nie ułożyło - ta praca to zarówno forma ucieczki jak i zbudowania sobie bezpiecznej przystani. O oto nagle wszystko nabiera innego kształtu, gdy dowiaduje się, że Ziemi już nie ma. Wystarczyła jedna wystrzelona rakieta, by poleciały kolejne i ludzkość sama siebie zniszczyła. Andriy wpada w trochę wisielczy humor, ale jego desperackie próby wysłania w eter sygnału radiowego ostatniego żyjącego człowieka, dają zaskakujący efekt. Nie jest sam - gdzieś na odległej stacji kosmicznej jest jeszcze Catherine, kobieta z którą rozmowy stają się dla bohatera coraz ważniejsze...
To dość uniwersalna i prosta historia o samotności, o tęsknocie za miłością, za zrozumieniem, o lęku przed śmiercią.
Trochę uśmiechu, trochę refleksji, naprawdę niegłupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz