Czy dużo trzeba, by zrobić komedię, która bawi? Jiří Havelka udowadnia, że nie. Biorąc na warsztat własną sztukę teatralną, pokazuje iż to dobry dialog i iskrzenie między bohaterami jest tym co przykuwa uwagę widza. A tego tu nie zabraknie! Czesi generalnie mają dobrą rękę do komedii, wyczuwają absurd tam gdzie inni byliby śmiertelnie poważni. No powiedzcie sami, szczególnie ci, którzy brali udział w jakichś zebraniach członków spółdzielni mieszkaniowej - czy poza śmiertelną nudą, przerywaną może jakimiś obelgami skonfliktowanych sąsiadów, odczuwaliście coś więcej? A tu proszę - z wydawałoby się nudnych przepychanek gdy w ramach sztywnego regulaminu próbuje się podjąć jakieś decyzje w sprawie wspólnoty, udało się stworzyć prawdziwy thriller z emocjami i (prawie) flakami latającymi w powietrzu.
Ktoś mieszka sam i ma pretensje, że rodzina z dziećmi zbyt szybko wypełnia kosze, ktoś mieszka na parterze i głosuje przeciwko windzie, a jeszcze ktoś inny ma wszystko w nosie i będzie protestował choćby dla zasady albo uważając, że kiedyś było lepiej. No jak tu podjąć jakąś decyzję? A tymczasem budynek naprawdę jest w kiepskim stanie, trzeba więc szybko zebrać środki na jakieś inwestycje. Niby proste sprawy, może nawet oczywiste, a w praktyce tak trudne do wyjaśnienia i powodujące jakieś kłótnie. A dlaczego? A po co? A czemu tak drogo? A czy to zgodne z prawem?I generalnie gdy już zacznie się konflikt, w użycie idą już bardziej prywatne niechęci i pretensje. Całość - brawurowo zagrana, zabawna, choć z nutką groteski i dramatu. W końcu koniec przecież naprawdę może być smutny. Dużo złośliwości, fajnie sportretowane postacie w różnym wieku i o różnych charakterach, a na koniec trochę gorzka refleksja, że tak rzadko potrafimy się dogadać w ważnych sprawach, wszędzie węsząc spisek, przekręt, większą korzyść kogoś innego, zazdroszcząc czy też mając jakąś urazę.
Film w kinach studyjnych od połowy lutego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz