Kontynuuję nadrabianie zaległości z półek, tym razem od ArtRage. Cieniutkie, intensywne, ciekawy temat... I mimo różnych dyskusji, które wybuchły wokół wydania tej pozycji - czy to jest literatura? - ja bym jej bronił. Wszak w tej chwili proza sięga po tak przeróżne eksperymenty językowe, czy formalne, że nic nie powinno dziwić. Jeżeli ktoś ma ochotę otworzyć się na tyle, by pisać o swoich sprawach intymnych, to przecież jego decyzja, twoim wyborem jest to czy będziesz to czytać. Czy pisząc o zaburzeniach odżywiania trzeba mieć z tyłu głowy - to musi być edukacyjne, poukładane, grzeczne? No pewnie dobrze by było, ale znowu - jeżeli to opowieść intymna, osobista, to pisze się o wszystkim, nawet o tym co może być dla innych oburzające albo być odbierane jako zachęta do różnych eksperymentów. Co zrobić żeby łatwiej zwymiotować posiłek? Tylko czy takich porad nie jest pełen Internet i czy to oburzenie nie jest trochę przesadzone? Aleksandra Pakieła raczej nie jest pierwszą, która podejmuje taki temat, ale może zaskakiwać, że skupia się głównie na tym, a różne wspomnienia z dzieciństwa czy okresu dojrzewania mają nas jedynie naprowadzić na ślad odpowiedzi na pytania o przyczyny tych zaburzeń.
I znowu niby nic nowego - no bo mocno wierząca rodzina, szkoła katolicka, patriarchat, brak akceptacji rówieśników, fiksacja na wyglądzie. Chwilami to może nawet drażnić infantylnością, wyrwaniem z kontekstu tych wspomnień, scenek, jakby na siłę wepchnięto je, by było więcej tu kontrowersji. To na czym oczywiście skupia się nasza uwaga to jednak głównie obserwowanie tego jak bohaterka/autorka szuka sposobu na lepsze samopoczucie poprzez manipulowanie jedzeniem. Dążenie do doskonałości, której trudno sięgnąć, a koszta przecież są ogromne. System nagród i kar, wzmocnień i satysfakcji, która potem niestety nie daje się długo utrzymać, ciało i umysł domagają się szybkiego dostarczenia przyjemności, a czy jest lepszy sposób niż jedzenie. Jak trudna jest droga do zdrowienia, jak dużo może być na niej upadków? To jest tu chyba najciekawsze i właśnie w tym kontekście uznaję lekturę za interesującą - szczerą opowieść o samotności, o zmaganiu się z bólem, z własnym ciałem. Po to by zrozumieć, by nie bagatelizować, że te osoby które zaraz po posiłkach już myślą o wymiotowaniu lub środkach przeczyszczających nie robią tego dla jakiejś głupiej fanaberii, z mody, że nie potrafią nad tym zapanować. Czy Oto ciało moje daje odpowiedzi na temat przyczyn albo daje wskazówki jak się uporać z bulimią? Niekoniecznie. A mimo wszystko warto sięgnąć po tą pozycję, szczególnie jeżeli o zaburzeniach łaknienia wiecie niewiele, a nie boicie się, że będzie dość nieprzyjemnie. To nie jest łatwy ani przyjemny temat. Dajmy jednak tym, którzy przez to przeszli mówić ich językiem i na ich sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz