Ostatnia notka w styczniu :) Znów się udało zamknąć miesiąc z notkami dzień w dzień. Hurra! Jak długo? Nie wiem, ale materiału wciąż mam trochę w zapasie. Ten miesiąc był bardzo bogaty w różne miłe rzeczy (17 książek, teatr, kilka dobrych filmów, jedynie koncertów 0 i tylko jedna notka muzyczna), ale podsumowanie może zrobię na FB jutro. A dziś znowu teatralnie. Choć na dużym ekranie :) Cykl NT live po prostu uwielbiam.
Pełny repertuar spektakli i wydarzeń specjalnych w
Multikinie znajdziesz tutaj: https://multikino.pl/wydarzenia
***
MaGa: Coś ostatnio nie mam szczęścia do komedii. Na co się nie wybiorę to „nie moje klimaty”. Ale to już tak jest. Jedni wolą Jasia Fasolę, inni – Monty Pythona.
Robert: Zarówno w teatrze, jak i w filmie niestety dominuje humor dość prosty, trochę farsowy, robienie min, komedie pomyłek, a aktorzy uważają że nie trzeba specjalnie się wysilać. Tymczasem w komedii przecież równie mocno liczą się umiejętności, jak i sam tekst, pomysł na to jak rozbawić publiczność. Wiadomo, śmieszyć mogą różne rzeczy, jednak dobra komedia ma to do siebie, że bawi prawie wszystkich. I zgadzam się, że takich nie jest wiele. Wybierając się na Jack Absolute Flies Again spodziewałem się nie tyle super komedii, co raczej lekkiej sztuki z motywami muzycznymi. I choć muzyki było mniej niż oczekiwałem, to lekkości, mimo czasów w jakich jest akcja, trudno tej sztuce odmówić.
MaGa: Po rozmowie twórców spektaklu spodziewałam się dużo więcej, bo była to rozmowa dowcipna, która mnie rozbawiła. Dodatkowo autorzy sympatycznie odnieśli się do polskich lotników biorących udział w walce o wolność Anglii, a to łechce serce Polaków. Może przez to weszłam w spektakl ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami, a otrzymałam – jak dla mnie – prościutką komedyjkę bez specjalnego polotu.
Robert: Wydaje mi się, że znający dobrze język angielski, będą mieli więcej frajdy, bo sporo humoru zawartego w Jack Absolute Flies Again to gierki słowne, przejęzyczenia, które w tłumaczeniu nie zawsze wypadały tak zabawnie jak w oryginale. Pomysł by tekst sprzed kilkuset lat przenieść do czasów nam współczesnych niby nie jest nowy, ale faktycznie umieszczenie rywalizacji między mężczyznami o miłość kobiety, w środowisku pilotów broniących nieba angielskiego, to dość przewrotny pomysł. Śmierć i ryzyko, bo każdy wylot może być ostatnim, więc tym bardziej chce się żyć, gdy się ląduje na ziemi - może faktycznie równie intensywnie, bez zahamowań? Choć powiedzmy, że sama fabuła i postacie są raczej dość "grzeczne", nie ma tu wielkich szaleństw, więcej jest słów niż czynów.
MaGa: O ile nie lubię takich komedyjek, to bardzo mi się podobała scenografia tego spektaklu, jak i efekty wizualne. Niemal natychmiastowa zmiana dekoracji pozwalała na wartką akcję sztuki co zdecydowanie trzeba przyjąć „na plus”. Podobnie efekty wizualne – bitwy w powietrzu, ze zbliżeniami oczu pilotów naprawdę robiły wrażenie. Pierwszy raz widziałam tak umiejętnie wplecione w spektakl teatralny efekty multimedialne. To też „na plus”.
Robert: Zarówno w teatrze, jak i w filmie niestety dominuje humor dość prosty, trochę farsowy, robienie min, komedie pomyłek, a aktorzy uważają że nie trzeba specjalnie się wysilać. Tymczasem w komedii przecież równie mocno liczą się umiejętności, jak i sam tekst, pomysł na to jak rozbawić publiczność. Wiadomo, śmieszyć mogą różne rzeczy, jednak dobra komedia ma to do siebie, że bawi prawie wszystkich. I zgadzam się, że takich nie jest wiele. Wybierając się na Jack Absolute Flies Again spodziewałem się nie tyle super komedii, co raczej lekkiej sztuki z motywami muzycznymi. I choć muzyki było mniej niż oczekiwałem, to lekkości, mimo czasów w jakich jest akcja, trudno tej sztuce odmówić.
MaGa: Po rozmowie twórców spektaklu spodziewałam się dużo więcej, bo była to rozmowa dowcipna, która mnie rozbawiła. Dodatkowo autorzy sympatycznie odnieśli się do polskich lotników biorących udział w walce o wolność Anglii, a to łechce serce Polaków. Może przez to weszłam w spektakl ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami, a otrzymałam – jak dla mnie – prościutką komedyjkę bez specjalnego polotu.
Robert: Wydaje mi się, że znający dobrze język angielski, będą mieli więcej frajdy, bo sporo humoru zawartego w Jack Absolute Flies Again to gierki słowne, przejęzyczenia, które w tłumaczeniu nie zawsze wypadały tak zabawnie jak w oryginale. Pomysł by tekst sprzed kilkuset lat przenieść do czasów nam współczesnych niby nie jest nowy, ale faktycznie umieszczenie rywalizacji między mężczyznami o miłość kobiety, w środowisku pilotów broniących nieba angielskiego, to dość przewrotny pomysł. Śmierć i ryzyko, bo każdy wylot może być ostatnim, więc tym bardziej chce się żyć, gdy się ląduje na ziemi - może faktycznie równie intensywnie, bez zahamowań? Choć powiedzmy, że sama fabuła i postacie są raczej dość "grzeczne", nie ma tu wielkich szaleństw, więcej jest słów niż czynów.
MaGa: O ile nie lubię takich komedyjek, to bardzo mi się podobała scenografia tego spektaklu, jak i efekty wizualne. Niemal natychmiastowa zmiana dekoracji pozwalała na wartką akcję sztuki co zdecydowanie trzeba przyjąć „na plus”. Podobnie efekty wizualne – bitwy w powietrzu, ze zbliżeniami oczu pilotów naprawdę robiły wrażenie. Pierwszy raz widziałam tak umiejętnie wplecione w spektakl teatralny efekty multimedialne. To też „na plus”.
Robert: Strona wizualna zawsze jest mocną stroną spektakli w ramach NTLive, chyba nawet wybierane są przede wszystkim te, które mogą robić wrażenie. Fabuła może i błaha, ot komedia pomyłek, gdzie list trafia nie do tej osoby, której miał być wręczony, on kocha ją, ale musi udawać kogoś innego, by wydać się jej bardziej atrakcyjnym, ona kocha jego, ale wydaje się to jej zbyt banalne, a ona chce czegoś ekscytującego. Trochę przerysowanych charakterów w drugim planie i uśmiech na twarzy jest. Nazwanie tego spektaklu sympatycznym myślę, że będzie dość trafne. Dodajmy jednak, że jak na komedię jest tu mała niespodzianka.
MaGa: Muszę powiedzieć, że to jedyna obejrzana przeze mnie komedia, w której finał jest tragiczny. Wprawdzie komedia to forma dramatu, jednak z zasady komedie kończą się „i żyli długo i szczęśliwie”. Ta sztuka wyłamuje się z tej zasady. Zaskoczenie.
Robert: No właśnie. I tu wątek wojenny mocno daje nam o sobie znać, sprowadzając nas trochę na ziemię. Generalnie ogląda się to fajnie, chyba jednak to nie będzie ulubione przedstawienie tego sezonu NTLive w Multikinie.
Jack Absolute Flies Again (w ramach cyklu NTLive w Multikinie)
Autor: Richard Bean oraz Oliver Chris (na podstawie komedii "Rywale" Sheridana)
Obsada: Caroline Quentin (Pani Malaprop), Kelvin Fletcher (Dudley Scunthorpe), Natalie Simpson (Lydia Languish), Laurie Davidson (Jack Absolute)
Twórcy: Emily Burns (reżyseria)
Autor: Richard Bean oraz Oliver Chris (na podstawie komedii "Rywale" Sheridana)
Obsada: Caroline Quentin (Pani Malaprop), Kelvin Fletcher (Dudley Scunthorpe), Natalie Simpson (Lydia Languish), Laurie Davidson (Jack Absolute)
Twórcy: Emily Burns (reżyseria)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz