czwartek, 12 stycznia 2023

Wczoraj - Juan Emar, czyli jeden dzień, ale ile w głowie

ArtRage choć zdaje się, że w papierze będzie wydawać mniej, przerzuca się na e-booki, to nadal warte jest obserwowania. W odróżnieniu od innych wydawnictw nie ma tu jakiejś serii ciągniętych na siłę, kombinowania z napisami typu bestseller i co tam chcecie. Okładki są często minimalistyczne, ale piękne, bardzo honoruje się dobrego tłumacza i jego pracę, to co jednak najciekawsze to dobór tytułów. Subiektywny na maksa, emocjonalny, tym bardziej się to szanuje - ilu ludzi ryzykuje własną kasę (bo rzadko to się zwraca co ze szczerością wydawca przyznaje), żeby ofiarować czytelnikowi coś, co go poruszyło, co mu się spodobało! Jak choćby Juan Emar, pisarz podziwiany m.in. przez Pabla Nerudę, Roberta Bolaña, Alejandra Jodorowsky’ego. Zanim realizm magiczny był modny, w Ameryce Południowej powstawały powieści, które potem inspirowały innych. I choć surrealizm Wczoraj nie każdemu przypadnie do gustu, to trudno odmówić temu tekstowi oryginalności. Zwykła przechadzka małżeńska, zwykły dzień, ale jeżeli zaczyna się od oglądania dość makabrycznej egzekucji na gilotynie, to i nie będzie to zwykły dzień.

A może cała niezwykłość tkwi w tym, że człowiek tak mocno angażuje się w przeżywanie tego co wokół? Tu wszystko może mieć znaczenie - obserwowany przechodzień, małpy w zoo, zjedzony posiłek, czy sens jaki wiąże się z wyborem odcienia zieleni przez malarza. Im dalej, tym dziwniej, bo to już nie tylko obserwacja, ale strumień świadomości, w którym wszystko to co przeżyte, doświadczone, przeżywa się po raz kolejny, i kolejny. Wyobraźni na pewno autorowi nie można odmówić, poczucia humoru (czarnego) również. Na pewno wymaga to odrobiny skupienia, bardziej docenia się wtedy również złożoność i kunszt tłumaczenia na język polski. Jak dla mnie niestety niewiele w tym mądrości egzystencjalnej, ot raczej pewnego rodzaju zabawa literacka i intelektualna. Ciekawostka. 

Ale za to kolejna książka z tego wydawnictwa, jaką przeczytałem w tym roku to dla mnie bomba! O niej pewnie w niedzielę, o ile będę miał siły po powrocie z gór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz