niedziela, 13 stycznia 2019

Zacieralia, czyli wyjmij kołek z dupy

Dzięki mojej szalonej żonie mimo zmęczenia i pracowitej niedzieli zaliczyłem pierwszy koncert w tym roku.
Co prawda jedynie jeden dzień z festiwalu Zacieralia i to niepełny, ale to i tak blisko 6 godzin zabawy i 7 kapel.
Pisałem już o Festiwalu chyba dwa lata temu, jak wbijecie w zakładkę muzyka, tam są również koncerty. I nie zmieniam zdania o imprezie - czegoś tak kopniętego to długo by szukać w Polsce i Europie. Wyobraźcie sobie Festiwal, w którym wykonawcy witani są okrzykiem: wypierdalać!, w którym okrzyk pokaż dupę, wywołuje natychmiastową reakcję na scenie, w którym cały czas prowadzi się urocze pogawędki z publiką i z każdej strony padają spore ilości chujów, kurw i równie miłych komplementów, w którym im dziwniej się ubierzesz tym lepiej (dotyczy to i publiki i wykonawców), a furorę robią najprzedziwniejsze nakrycia głowy (durszlak i nocnik już nikogo nie dziwią), grać nawet nie trzeba specjalnie umieć, choć na pewno warto mieć sporo tupetu, by o tym głośno ze sceny mówić (że się nie potrafi)... Długo by tak można ciągnąć... Festiwal doczekał się swoich wiernych fanów i nawet żenującego hymnu, który wyśpiewywany jest gdy kapele się zmieniają.
A to wszystko podlane sporą ilością alko (bez krępacji również na scenie), robi niepowtarzalny klimat. Sami twórcy festiwalu nazywają to najbardziej żenującą imprezą muzyczną, czy też paramuzyczną. W tych oparach groteski czasem można się pogubić, dlatego na pewno to nie jest festiwal dla wszystkich. Ale jak lubisz takie poczucie humoru, potrafisz pozbyć się sztywności (choćby i po alko)... Na pewno można też to potraktować jako badania - socjolog znajdzie tam bardzo ciekawy materiał do obserwacji. No bo jak to: publika najczęściej dość młoda, uwielbiająca rocka, metal, punka, przyjmuje z ogromnym aplauzem kogoś takiego jak Teściowa Śpiewa, czyli chłopaka z gitarką klasyczną i proste melodie wyśpiewane lepiej lub gorzej przez jego teściową. Skoro jednak zaakceptowała zaproszenie i nawet potrafiła odnaleźć się w tej atmosferze, została gorąco przyjęta - tu wszyscy uwielbiają poczucie humoru, a jej teksty mają w sobie tego na pewno szczyptę. Dla tej publiki wszystko może być zabawą i wygłupem. Im dziwniej tym lepiej. To trochę jak na Woodstocku gdy punki i metale bawiły się na Arce Noego. No i czemu by nie?



Kapele pewnie mniej znane ludziom, którzy mają głównie kontakt z muzą poprzez radio czy oficjalne mass media. Choćby Zacier, prawie co roku wymyślający nowy projekt, Kazik też co i rusz pojawia się tu z radością, wygłupiając się na luzie, ale na pewno nie z Kultem, czy z KNZ. Metalowe wydanie Zaciera bardzo mi posmakowało! Wymiatali aż miło było posłuchać.


Muzycznie zawsze zaskakuje spora różnorodność. Niby jest generalnie ostro, ale przecież nie zawsze. Teściowa śpiewa potrafiła nie tylko rozbawić, ale i ludzie przy tym zaczęli skakać, a potem już poszło. Kasia i Wojtek fajnie mieszali folk i rzeczy ostrzejsze, kobiecy wokal dawał tu dobrą energię. O mniejszym szczęściu mogą mówić ci, którzy rozkręcali imprezę, bo wtedy na sali były pustki. A przecież zarówno 3 City Trompers (znowu kobiety przy mikrofonie), jak i Chorzy, grali naprawdę fajnie, z jajem. Chorzy zaskoczyli mnie sporym rozrzutem, bo to i trochę rapowania i metalu, a wokalista sprawdza się we wszystkim. Będę ich wypatrywał w okolicy.
Największe rozczarowanie? TPN 25. Rany, jakoś dwa lata temu mam wrażenie, że bardziej ogarniali temat, a wczoraj to więcej gadali i pili na scenie niż grali. Prawie dwadzieścia minut to co robili wyglądało na strojenie i próby niż coś na serio. W dodatku z wokalu nic można było zrozumieć. Ale skoro skoczne to ludzie i tak się przy tym bawili.
Największa przyjemność. Cyrk Deriglasoff. Rany, dotąd słyszałem jedynie jeden numer, ale tu cały materiał jest świetny. Ekipa z mocnym motorem w postaci dęciaków, trochę przypomina to szaleństwo jakie widziałem w ubiegłym roku na scenie w wykonaniu Ska-P (w podsumowaniu - najlepszy koncert). Dużo energii, zabawy i ska-kania. No i świetnie się bawią tym co robią. Mają we mnie fana. A za piosenkę dla ojców: córki nie ma w domu, sporego plusa.
Zaraz po nich Zacier w wersji metalowej - podoba mi się nawet chyba bardziej niż w tym co pokazywał wcześniej. Łoją aż miło, ale teksty nadal pozostały dość żenujące. I o to w tym festiwalu chodzi.
Krótko, bo oczy się zamykają... Pora spać.

W każdym razie mimo, że na Zacieraliach byłem wyjątkowo trzeźwy, czułem się świetnie. I wiecie co? Chuj wam w dupę, na kolejne też się pojawię, bo mimo, że chwilami byłem zażenowany, to częściej mnie to co się działo wokół i na scenie autentycznie bawiło.
Uwaga - zdjęcia podkradłem z profilu na FB. Jakby co to tam proszę szukać autorów, bo ja nazwisk nie pamiętam. Ale skoro udostępniają, to chyba chcą się pochwalić dobrym okiem (albo i sprzętem)...
No nie wyszła mi notka. Nawet nie zbliżyłem się do poziomu organizatorów, muzyków i publiki. Cienki Bolek jestem. Mam to jednak w dupie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz