W tym tygodniu dwa teatry, w zapasie mam do opisania jeszcze jedne, ale na razie łapcie tekst od M.
On i „KILKA DZIEWCZYN” w Teatrze Narodowym
On. Mężczyzna. Pisarz i wykładowca. Napisał książkę:
„Rachunek pożądania”. O kobietach, których pożądał. Teraz po latach wraca do
nich, by przeprosić za to jak z nimi postąpił lata temu.
One. Kobiety. W sumie cztery, a każda inna. Spotkane przez
Mężczyznę w różnych okresach czasu. Każda przez niego zraniona, każda ciekawa
co ma im do powiedzenia teraz. Jak usprawiedliwi swoje postępowanie, swoje
ucieczki od związku i zobowiązań, zdeptane uczucia, poranioną duszę.
On. Za uśmiechami, rzekomo dobrymi słowami, przedziera się
co chwila jakieś kłamstwo, jakaś niechęć do mówienia o swoich przemyśleniach.
Biegną nijakie w wyrazie przeprosiny, które nie końca nimi są. Przyciśnięty
prostymi pytaniami zaczyna się miotać w pseudo bełkocie, kłamstwa wypływają na
wierzch, mimika zaczyna obnażać podłość.
One. Młodzieńcza miłość zostawiona bez słowa dla innej. Kobieta
o wolnej artystycznej duszy, wiecznie na haju, dobra tylko do nowych doznań.
Żona mentora, uwiedziona w celach komercyjnych, oraz jedna z bliźniaczek, bo
może fajnie ich nie rozpoznać … Każda z nich, z perspektywy lat jest jak
kolejne doświadczenie erotyczne, wykorzystane i pod byle pretekstem odstawione
na boczny tor.
On. Jeden z tych mężczyzn, który egzystuje dla siebie
samego. Egoista i narcyz. Wykorzystuje innych dla własnych potrzeb, a gdy może
podejrzewać, że w jakiś sposób są w stanie mu zagrozić usiłuje bronić swojego wizerunku
kłamstwami, wcielając się a to w czarusia a to w ambitnego pisarza. Z czasem
jego prostacki plan zostanie odkryty, ale to nie zmieni jego postępowania. Nic
nie zmieni jego sposobu postrzegania świata. Dalej w swoim życiu będzie
kierował się nieszczerymi intencjami dla osiągnięcia własnych celów. I
najlepiej jeśli schodami do kolejnych sukcesów, będą kobiety – delikatne,
zdruzgotane, złamane, ale mimo wszystko ciche, cierpiące w samotności.
One. W spotkaniu po latach biorą udział już dojrzalsze
kobiety, jednak tylko jedna z nich będzie potrafiła sprostać i ujarzmić jego
ego. Trzy kobiety, które spotkał na swojej drodze jako młode dziewczyny, dalej
noszą rany w sobie, choć już nie są tak bezbronne jak przed laty. Potrafią
wykrzyczeć swój żal, obnażyć jego kłamstwa, ale i tak wyjdą ze spotkania z nim
poranione po raz kolejny. Jedynie ta, która została wykorzystana już jako
kobieta dojrzała będzie umiała teraz obnażyć jego duszę, zbrukać jego samego,
zagrać w jego grę swoimi kartami.
On. Grzegorz Małecki. Mistrz. Arcytrudne zadanie do
zagrania. W mini scenkach musi zagrać w krótkim czasie wszystko. Nie może
przerysować postaci w żadną stronę, ani kiedy usilnie przeprasza ani kiedy
kłamie. Pozostają mikro grymasy twarzy, drobny gest dłonią, drobne tiki,
zmrużenie lub podniesienie oczu. Jest w tym znakomity!
One. Każda inna, każda inaczej odbiera po latach Mężczyznę. Sam
– Anna Grycewicz, delikatna, wzruszająca, kobieciątko, które zostało zranione,
nie do końca pogodzona z tym jak została potraktowana. Tyler -Justyna Kowalska,
seksowna i wyzwolona, ale po latach powie, że ją bolało to i owo w jej
traktowaniu, a chęć kontynuacji tego związku będzie jej się kojarzyło z
uwodzeniem na granicy dobrego smaku. Bobbi – Patrycja Soliman, spokojna,
wierna, która nie jest w stanie zrozumieć dlaczego ją porzucono … wymieniono ją
na młodszy model? Przecież ona była młoda … I Lindsay – Beata Ścibakówna – jako
jedyna po latach stanie naprzeciw Mężczyzny i będzie umiała stawić mu czoła.
Teraz on będzie grał jak mu ona zagra.
Wszystkie świetne w swoich
rolach, przekonywujące.
Spektakl w minimalistycznej scenografii Agnieszki
Zawadowskiej za to bogaty w emocje dzięki prostej, przejrzystej reżyserii
Bożeny Suchockiej.
Autor Neil LaBute.
Ogromne brawa dla Teatru Narodowego za ten spektakl.
Polecam.
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz