MaGa: Już dawno nie wyszłam z teatru z takim efektem
„wow!” w głowie…
R.: Oboje byliśmy pod dużym wrażeniem. I tylko można się
cieszyć, że mieliśmy to szczęście, bo przecież w Warszawie
"Akompaniator" w tym wykonaniu nie jest grany często - spektakl
został przygotowany w Teatrze Muzycznym w Toruniu i w teatrze WARSawy pojawia się na gościnnych występach.
MaGa: Wszystko mi się w tym spektaklu podobało. Wszystko.
A ta dwójka aktorów na scenie to nadzwyczajny popis gry aktorskiej.
R.: I mnie oboje zachwycili. Piotr Polk w tak zupełnie
innej roli, niż to z czym go kojarzymy, trochę safanduły, człowieka, który
wszystko przeżywa wewnątrz, tworzy jakiś swój świat. I ona, śpiewaczka,
rozchwytywana i uwielbiana, a jednocześnie nie zwracająca uwagi na swojego
akompaniatora - szarego człowieczka, który przecież na tle jej licznych
kochanków jest nikim.
MaGa: Pełna zgoda. Każdy wie, że kocham Edytę Olszówkę.
Za wszystko. To świetna aktorka, ale żeby Piotr Polk tak mnie wbił w krzesło…
to coś niebywałego. Tak pięknie pokazywał i dobre emocje i obłęd, że zaczynam
podejrzewać, że w ogólnym rozrachunku ta rola może okazać się jedną z
ważniejszych w dorobku aktorskim tego aktora.
R.: Prawda? Gra na fortepianie, potrafi wzbudzić w nas
współczucie, ale i chwilami ciarki nas przechodzą... Nie musi nawet wybuchać,
wystarczy dotknąć tego szaleństwa jakie w nim jest, ujrzeć je na chwilę, by nas
zmroziło.
MaGa: I jak tu pisać recenzję ze spektaklu, żeby mało co
zdradzić a mocno zachęcić, bo absolutnie warto tan spektakl obejrzeć.
R.: Ha, ha... Powiedzmy, że to thriller psychologiczny, w
którym jest seks, pożądanie, obsesja, a ludzie wyobrażą sobie, że to adaptacja
sceniczna 50 twarzy Greya...
MaGa: A jednocześnie spektakl o miłości, obłędzie,
samotności w tłumie, wpływie parszywego dzieciństwa na przyszłość, skupieniu na
sobie i tylko sobie, o relacjach damsko-męskich…
R.: I w sumie, co ciekawe, o obojgu z nich można by
powiedzieć parę niezbyt miłych słów na temat ich funkcjonowania. Skakanie z
kwiatka na kwiatek, nie licząc się z uczuciami innych ludzi, egoistycznie
szukając przygód, wcale nie wydaje mi się mniej raniące niż to, że ktoś skrycie
od lat kocha się w kimś, nie potrafiąc zdobyć się na odwagę, by to wyznać...
MaGa: Ale to jednak on robił różne brzydkie rzeczy, by
mieć na nią oko. I to on, pianista, wieloletni akompaniator divy operowej,
postanawia wyznać jej miłość. Ale nie tak zwyczajnie, on nie mówi: „kocham cię”
i czeka na ciąg dalszy. On ją podczas próby zamyka w kabinie akustycznej, żeby
mu nie uciekła, kiedy on będzie jej tę miłość wyznawał. On wie, że nic dla niej
nie znaczy, ale usiłuje ogromem miłości wywołać w niej podobną reakcję. On ją
zmusza do wysłuchania słów, które dla niej przygotował.
R.: Ma tak niskie poczucie wartości, iż czuje że niczym
jej nie zaimponuje. Ale może przynajmniej będzie miał okazję powiedzieć to co
czuje, sprawić, by okazała mu jeżeli nie zainteresowanie to przynajmniej... no
właśnie co? Szacunek? Podziw dla jego starań? Akceptację?
MaGa: Zapewne wszystkiego po trochu. A ona, diva operowa,
która najlepsze lata ma już za sobą, skupiona na swojej karierze, na
przelotnych mało stabilnych i satysfakcjonujących związkach, musi spojrzeć na
przeżyte lata z perspektywy zakochanego w niej mężczyzny. Który z jednej strony
ją chronił, a z drugiej nie pozwalał zaistnieć na szerszej arenie. Ale przede
wszystkim był szaleńcem …
R.: Miłość bywa szalona i kompletnie niezrozumiała.
Czasem jest tak, że wmawiamy sobie różne rzeczy, wyobrażamy, choć z drugiej
strony nigdy nie padło ani słowo czy gest zachęty do takiego rozumienia
relacji. I to ciekawie tu wybrzmiało. Ten świat, tak poukładany i pełen detali,
wymagający ogromnego wysiłku, jaki zbudował sobie bohater, pozwalał mu jakoś
funkcjonować, nie popaść w rozpacz i szaleństwo. Dawał mu szczęście. A teraz ma
je na wyciągnięcie ręki... I wszystko się psuje.
MaGa: Nie da się opisać emocji jakie targały bohaterami
spektaklu, bo tu niemal jednocześnie grał ze sobą żal i śmiech, upokorzenie i
strach, wściekłość i uległość, rezygnacja i chęć walki. Edyta Olszówka miała tu
niebywałe pole do popisu i wykorzystała to w pełni. Już osuwanie się w rezygnacji
po ścianach kabiny to samo w sobie mistrzostwo świata, mimo że nawet nie
widzimy twarzy. Natomiast Piotr Polk, który każdemu kojarzy się raczej z
amantem… gra tutaj safandułę, człowieka już niemłodego, opętanego szaleństwem,
który w każdej kolejnej scenie odkrywa kolejne karty składające się na obłęd. I
ze sceny na scenę zaczynamy oddychać coraz bardziej płytko, cicho, bo sami
zaczynamy się bać tego co wymyśli ten człowiek. Popis gry aktorskiej –
niebywały.
R.: Zgadzam się w zupełności. Ciarki przechodziły gdy się
na nich patrzyło. Jedynie może czego zabrakło, by jeszcze tę historię
uwiarygodnić i tchnąć w nią jeszcze więcej życia, to prawdziwych zaśpiewanych
arii. Skoro on gra…
Dostać taki tekst to dla aktora ogromny prezent i szansa. Patrzeć jak ktoś wydobywa z niego coś więcej niż same słowa, wkłada w to emocje i serce, to dla widzów zawsze są chwile wyjątkowe.
Dostać taki tekst to dla aktora ogromny prezent i szansa. Patrzeć jak ktoś wydobywa z niego coś więcej niż same słowa, wkłada w to emocje i serce, to dla widzów zawsze są chwile wyjątkowe.
MaGa: W dodatku to tekst krajowy, scenariusz napisała
Anna Burzyńska. Ogromne brawa, bo ten tekst można zagrać jak komedię albo
tragifarsę. W Teatrze WARSawy reżyser Adam Sajnuk poszedł w dramat, a właściwie
thriller z obłąkanym człowiekiem w roli głównej. Kostiumy rewelacyjne,
podkreślające psychiczne nastawienie do życia bohaterów i przepiękna oprawa
muzyczna. Osobiście do niczego nie mogę się tu przyczepić. Tu wszystko jest na
swoim miejscu.
R.: O tak, za muzykę również duże brawa. Choć chwilami
jak dla mnie zbyt głośna, ale miała tu swoje istotne znaczenie. Na pewno udało
się fajnie wykorzystać każdy detal, nie ma na scenie rzeczy, które byłyby
zbędne. Surowa scenografia zmusza do tego, by skupiać się na aktorach, a nie
błądzić wzrokiem nie wiadomo gdzie. I tylko czasem ma się problem, bo przez
długi czas oboje stoją po przeciwnych stronach sceny i nie wiadomo na kogo
patrzeć, bo chciałoby się na każdego, by nie umknął nam żaden gest i nawet
chwila z tego co dzieje się na twarzy...
MaGa: Dla mnie ten spektakl to już WYDARZENIE. Dobrać
dwójkę aktorów tak świetnych warsztatowo, którzy wzrokiem czy gestem są w
stanie zagrać więcej niż niejeden młody aktor nawet dobrym tekstem, dać im
scenariusz, który jest wielopłaszczyznowy, który wymaga najróżniejszych środków
przekazu i tak jest zagrany, a do tego świetnego reżyseria… to jest to co czyni
magię w teatrze.
Polecam każdemu.
R: I ja też
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz