środa, 2 stycznia 2019

Czarny Mag. Pierwszy rok, czyli wzdycha i walczy

Dziewiąty rok Notatnika czas rozpocząć. A skoro w ubiegłym roku nie wszystko się zmieściło, to pora na zaległości: najpierw książkowe, ale w tym tygodniu też jeden teatr i pewnie również film. Zaczynam nietypowo, bo od młodzieżówki. Córka zabudowała sobie już kilka słupków z IKEI książkami, a na widok co ładniejszej okładki, ciekawych zapowiedzi, za każdym razem próbuje naciągnąć mnie na kolejne zakupy. I nie chce ich w odróżnieniu ode mnie oddawać. Ciekawe kiedy ją te tomy zasypią.
To właśnie od niej z półek ściągnąłem pierwszy tom Czarnego Maga. Uroboros ma niezłą rękę do różnych serii, więc czemu nie spróbować? Young Adult jest troszkę schematyczne, obojętnie czy wykorzystuje scenerię w stylu fantasy, czy współczesną. Ale czyż uwielbiany przeze mnie Harry Potter nie był podobny? Tyle, że teraz z powodu tego, że czyta głównie płeć piękna, bohater musi być kobietą, a dla nastolatków oczywiście ich rówieśniczką. Co dalej. Fajnie jest rozegrać jakiś motyw związany z odkrywaniem swojej przeszłości/siły/umiejętności, droga do tego powinna być usiana wybojami, ale charakter/upór/pomoc przyjaciół pomagają wszystko przetrzymać. Liczy się cel, a nim może być w zależności od fantazji autora/autorki ratowanie miasta/kraju/świata przed wrogiem z zewnątrz/wstrętnym dyktatorem/złem wcielonym itd. Do tego dodajcie koniecznie sporą ilość dylematów sercowych, zmiany w postrzeganiu kogoś kto wydawał się wrogiem/przyjacielem, jakiś element prześladowań przez rówieśników... I oto możesz ruszać na podbój list przebojów czytelniczych. Wymądrzam się tak jakby to było takie proste. Ale przecież nielicznym udaje się przejść drogę od fanfików w sieci i opowiadań w zeszytach, do swojej powieści i zachwytów młodych ludzi. Trzeba jednak umieć wykorzystać te wszystkie elementy, by stworzyć z nich coś co wciąga czytelnika, zaciekawia na tyle, że ma się ochotę kupić kolejne tomy.
No więc Rachel E. Carter potrafi w te klocki.


Spotkałem się z opisem tej książki, że to połączenie Hogwartu i Igrzysk śmierci. Jeżeli z pierwszego wzięty jest motyw szkoły magii i kompleksów kogoś kto jest gminu i uważa, że niewiele umie, to z drugiego można wskazać przebieg konkretnych lekcji, ćwiczeń i egzaminów, gdzie przy selekcji pierwszoroczniaków, nikt się nie przejmuje wypadkami (na szczęście nie śmiertelnymi). Z ponad setki uczniów na końcu ma zostać 15. Są pełni marzeń, fantazji, ale niewiele umieją, musząc wykazać się niesamowitą wytrzymałością fizyczną i psychiczną. Nawet jeżeli nie odpadną po drodze, mogą przecież na koniec nie zostać wybrani, co praktycznie oznacza, że zmarnowali rok. 

Akademia szkoli elitę, magów, którzy potem pracują jako uzdrowiciele, alchemicy lub też czarodzieje bojowi (czyli zajmują się jedynie walką). To ogromny prestiż i przynależność do tych, którzy w państwie są na najwyższym szczeblu zaraz po królu i wąskiej grupie arystokracji. Dlatego graną się tam wszyscy - nie tylko pospólstwo, ale nawet dzieci szlachty. Ba, po raz pierwszy wśród kandydatów pojawił się również prawdziwy książę, co prawda drugi w kolejce do tronu, ale to złamanie niepisanej tradycji rozdziału magii i tronu. Skoro jednak ma dar...
W odróżnieniu od niego Ryiah wątpi czy go posiada, a już na pewno nie potrafi go kontrolować. Jest wybuchowa, dziecinna, ale i uparta. Będzie padać na nos, ale będzie ślęczeć nad książkami, będzie wyć z bólu, ale dalej ćwiczyć, będzie płakać ze wstydu po porażce, błędach i ośmieszeniu, tym bardziej jednak gotowa, by następnym razem pokazać, że nie jest najgorsza. Cholera, gdyby nie jej zmienność w ocenie tego, czy księcia nienawidzi, czy jednak coś do niego czuje, gdyby nie te uginające się kolana i maślane oczy, nawet bym ją polubił. W zarysowanej konfrontacji na linii proste dzieciaki, które chcą pracować i się uczyć, a grupą księcia, pełną zarozumiałych bufonów, kombinujących na różne sposoby, ale umiejących wiele, bo rodzice inwestowali w nich od małego, wiadomo komu się kibicuje. W zmaganiu się z kolejnymi trudnościami również. Ale oprócz trzymania kciuków, chciałbym trochę poczuć więcej sympatii do tej bohaterki, jej brata, czy przyjaciółki. Na razie te postacie wydawały mi się ciut papierowe.
A mimo to nie odłożyłem lektury. Brakuje mi więcej informacji na temat zasad funkcjonowania tego świata, np. tego z kim mają ci magowie walczyć, ale może to w kolejnych tomach? Na razie to co mi się tu podobało, to dość rozbudowane  opisy różnych zajęć i sposobów na to, by uczniowie wyzbyli się swoich nawyków, by nie tylko poczuli w sobie moc, ale i potrafili ją kontrolować, wykorzystywać nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Tego nawet w Potterze nie było. Faktycznie chwilami wygląda to dość ekstremalnie - szkoła niczym obóz przetrwania - to jednak ma tu swoje uzasadnienie, a kolejne opisy testów, pojedynków, są naprawdę intrygujące.   
Jak dla mnie dość przeciętnie, wiadomo, że jednak moja grupa wiekowa ma trochę inne lektury, na co innego zwraca uwagę. Czytałem trochę z ciekawości, co też wciąga moje córki w tego typu rzeczach i nie ukrywam, miałem z tego nawet frajdę. Choć elementy znane, koniec do przewidzenia, to wartki styl w jakim to jest napisane, duża ilość akcji, sprawiają że książkę łyka się błyskawicznie.
A tom drugi już na horyzoncie... Pewnie sięgnę szybko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz