Niemcy
i Francuzi są
stworzeni do komponowania muzyki; Włosi,
by ją
śpiewać;
Polacy, by ją
zagrać;
Rosjanie, by ją
zatańczyć;
Anglicy, by jej słuchać;
Amerykanie zaś,
by za nią
zapłacić./
Enrico
Caruso
I
coś w tym jest.
W
ramach akcji nazywowkinach.pl miałam możliwość obejrzenia
kolejnego spektaklu baletowego „Bajadera” w wykonaniu najlepszego
na świecie baletu klasycznego tj. baletu Teatru Balszoj z Moskwy. I
po raz kolejny wyszłam zachwycona.
„Bajadera”
to balet, który onegdaj konkurował z samym „Jeziorem łabędzim”
i długo zajmował czołowe miejsce. Z czasem dopiero muzyka
Czajkowskiego strąciła „Bajaderę” z piedestału. No cóż, są
gusta i gusta – osobiście „Jezioro łabędzie” bardziej mi się
podoba zarówno pod względem choreograficznym jak i ze względu na
muzykę. Muzyka Czajkowskiego jest bardziej dynamiczna, Minkus pisze
delikatniej, bardziej romantycznie. Zgrzeszyłabym jednak, gdybym
powiedziała, że „Bajadera” mi się nie podobała. „Bajadera”
jest pięknym baletem i chyba jedynym (jak do tej pory, z tych które
obejrzałam), gdzie bardziej eksponuje się baleriny – przynajmniej
takie odniosłam wrażenie. Już nie jedna para tancerzy wysuwa się
na plan pierwszy, ale dwie panie: bajadera – świątynna tancerka -
Nikija (Olga Smirnowa) oraz jej rywalka, córka radży – Gamzatti
(Olga Marczenkowa). Ich ukochany – Solor (Artiom Bieliakow) jest
jakby lekko za nimi.
Tak,
zgadzam się z Caruso – Rosjanie potrafią pięknie zatańczyć.
Kiedy tytułowa bajadera zaczyna tańczyć w I akcie ma się
wrażenie, że jej ramie ma 3 m długości. Jej ręka wije się w
niezauważalnych skrętach, dłoń wygina w sposób niedościgły dla
zwykłego śmiertelnika. A jej taniec odbywa się jakby ponad ziemią.
Kiedy tańczy z Solorem wydaje się, że nic nie waży, unosi się w
powietrzu z taką gracją jakby była motylem a nie kobietą.
Urokliwe to bardzo.
Olga
Smirnowa potrafi nas porwać. Jest w niej zarówno delikatność jak
i stanowczość. Potrafi przedstawić całą gamę uczuć gestem,
ruchem, mimiką. Równie dobra jest Olga Marczenkowa – ona z kolei
pięknie pokazała zazdrość, niepewność, okrucieństwo. Na tle
pań trochę blado wypadł Artiom Bieliakow, ale i taką miał do
zagrania rolę. Przystojny młody człowiek, który wybiera
przywileje odrzucając miłość, a gdy przychodzi refleksja – jest
już za późno. Ale to dzięki jego wizjom mamy możliwość
obejrzenia „Tańca cieni” – powiedziałabym sztandarowego tańca
zbiorowego tego spektaklu. I muszę powiedzieć, że robi to
wrażenie. 24 tancerki spowite w tiule zstępują z nieba… no nie
powiem wszystkiego bo zdradzę za wiele.
„Bajadera”
to również inne tańce w orientalnej scenografii. Osobiście bardzo
podobał mi się taniec fakirów w akcie I – taki dynamiczny oraz
taniec z dzbanem – dla odmiany delikatny i radosny. Jednak pięknych
tańców jest tu więcej i zapewne każdy znajdzie tu coś dla
siebie.
Lubię
balet. W tym zapędzonym świecie lubię usiąść w kinie Praha w
fotelu, zatopić się w świat bajkowych historii, popatrzeć na
grację ruchów tancerzy, docenić kunszt ich tańca, pomyśleć ile
potrzeba pracy i wyrzeczeń aby do perfekcji opanować każdy ruch
choreografii. Raz się zadumam nad ich ciężką pracą, której
efekty podziwiam, a raz pomyślę – dobrze, że tak nie muszę 😊.
Ale zasłuchana w muzykę, z oczami widzącymi piękno – uspakajam
się. Czego każdemu życzę.
MaGa
Bajadera
muzyka: Ludwig Minkus
choreografia: Marius Petipa / Jurij Grigorowicz
muzyka: Ludwig Minkus
choreografia: Marius Petipa / Jurij Grigorowicz
Obsada:
Olga Smirnowa, Artiom Bieliakow, Olga Marczenkowa, Aleksander
Fadejeczew, Anton Saviczew, soliści, koryfeje i zespół baletowy
oraz orkiestra Teatru Bolszoj.
A ja od siebie po raz kolejny dodam - sprawdzajcie stronę nazywowkinach.pl, bo transmisje spektakli z całego świata (nie tylko balet) są emitowane zarówno w dużych miastach, jak w mniejszych domach kultury. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz