MaGa: Kiedy naprzeciw siebie stają dwie silne osobowości na łączach między nimi zapewne dojdzie do iskrzenia. Łatwo sobie wyobrazić co się dziać może gdy tymi osobowościami są dwie gwiazdy pierwszej wielkości z dwóch największych wytwórni amerykańskich, które całe swoje życie zawodowe walczyły ze sobą o palmę pierwszeństwa w hollywoodzkich rankingach… Bette Davis (Warner Bros.) i Joan Crawford (MGM).
Bette Davis, Joan Crawford / Wikimedia Commons |
R: W dodatku spotykają się na planie jednego filmu - u Boba Aldricha w „Co się zdarzyło Baby Jane”, w którym obie mają status gwiazdy. Może też stąd wszystkie ich wcześniejsze animozje, rywalizacja, zazdrość, pretensje, wybuchają ze zdwojoną siłą. Dla obu ten film może być bardzo istotny, jest szansą na utrzymanie się w pamięci widzów, bo przecież nadciąga już nowe pokolenie "gwiazdek", a producenci wcale nie bywają sentymentalni. Co ich obchodzi czy człowiek ma kłopoty finansowe, w jakich warunkach będzie się starzał, czy utrzyma swój dotychczasowy poziom życia.
MaGa: Wydawać by się mogło, że po latach animozje między gwiazdami powinny przejść do historii, ale w spektaklu tak się nie dzieje. Dwie podstarzałe divy filmowe robią wszystko by dopiec sobie wzajemnie za wszystko co się zdarzyło w przeszłości. Sądzisz, że mogło tak być rzeczywiście, czy raczej to była swoista forma reklamy dla wzbudzenia większego zainteresowania filmem?
R:W
sztuce widzimy raptem jeden dzień zdjęciowy, to pomysł autora sztuki, a
nie reportaż i odtworzenie realnych scen, ale w różnych źródłach
rzeczywiście jest sporo wskazówek będących dowodem na to, że faktycznie
panie się nie trawiły i jak tylko mogły, próbowały sobie dogryźć.
MaGa: Mam z tym dylemat, bo z uśmiechem na ustach patrzymy na nie jak sobie wbijają szpile drwiny i szyderstwa, jak obrzucają się inwektywami, a jednocześnie widzimy, że nie do końca jest tak, że się nienawidzą. Obie na szczyt doszły ciężką pracą, wyrzeczeniami, codziennymi dramatami rodzinnymi, a teraz jako podstarzałe aktorki – samotne, już nie tak rozchwytywane i sławne – muszą zarabiać na rachunki… Myślę, że gdzieś tam w zakamarkach ich różnych osobowości rzeczywiście siedzą zadry z przeszłości, ale jakoś przez skórę czuję, że te ich podstępne działania to raczej „zgrywa” a nie nienawiść…
R: Może nie tyle zgrywa, raczej widziałbym w tym trochę oprzytomnienia w swojej zapalczywości, gdy zdają sobie sprawę, że konkurentka jest równie dobra i w podobnej sytuacji . A patrząc na to jak sobie radzi na planie, po prostu realizm: cholera, ona naprawdę jest niezła, choć nadal mnie wkurza w niej tyle rzeczy, nadal zazdroszczę jej ról, nagród, facetów, czy kasy. To w pewien sposób też kawałek historii kina - pokazanie jak trudno kobietom było dojść do wielkiej sławy, jak wielką miały konkurencję. O tym, że o reżyserami, producentami i lepiej zarabiającymi na planie zawsze byli mężczyźni tu się nie wspomina, ale to przecież rzeczywistość w jakiej obie tkwiły.
MaGa: Mam z tym dylemat, bo z uśmiechem na ustach patrzymy na nie jak sobie wbijają szpile drwiny i szyderstwa, jak obrzucają się inwektywami, a jednocześnie widzimy, że nie do końca jest tak, że się nienawidzą. Obie na szczyt doszły ciężką pracą, wyrzeczeniami, codziennymi dramatami rodzinnymi, a teraz jako podstarzałe aktorki – samotne, już nie tak rozchwytywane i sławne – muszą zarabiać na rachunki… Myślę, że gdzieś tam w zakamarkach ich różnych osobowości rzeczywiście siedzą zadry z przeszłości, ale jakoś przez skórę czuję, że te ich podstępne działania to raczej „zgrywa” a nie nienawiść…
R: Może nie tyle zgrywa, raczej widziałbym w tym trochę oprzytomnienia w swojej zapalczywości, gdy zdają sobie sprawę, że konkurentka jest równie dobra i w podobnej sytuacji . A patrząc na to jak sobie radzi na planie, po prostu realizm: cholera, ona naprawdę jest niezła, choć nadal mnie wkurza w niej tyle rzeczy, nadal zazdroszczę jej ról, nagród, facetów, czy kasy. To w pewien sposób też kawałek historii kina - pokazanie jak trudno kobietom było dojść do wielkiej sławy, jak wielką miały konkurencję. O tym, że o reżyserami, producentami i lepiej zarabiającymi na planie zawsze byli mężczyźni tu się nie wspomina, ale to przecież rzeczywistość w jakiej obie tkwiły.
Co się zdarzyło Baby Jane? / Wikimedia Commons |
MaGa: Co by się nie powiedziało o Bette i Joan jako kobietach, to jednak obie pokazały klasę. Jedna drugiej umiała w pewnym momencie przyznać się do swoich słabości, oddać słowny hołd wielkości rywalce i w jakiś taki pokraczny sposób, ale jednak podziękować za wspólną pracę. Natomiast przeistaczając się w aktorki na planie filmowym, stawały się zazdrosne, zjadliwe, kapryśne… Sądzę, że zawody aktorskie mogą nieść taki dwoisty ładunek emocjonalny: jako kobieta kobiecie jestem w stanie wybaczyć, ale jako aktorka, która chce dojść na szczyt... już niekoniecznie.
R: Bo musisz jednak być od tej drugiej lepsza, podebrać jej rolę? No może coś w tym jest. I może właśnie dlatego czujemy, że ten tekst grającym Bette Davis i Joan Crawford, Marzenie Trybale i Halinie Chrobak, po prostu pasuje, czuje się jakąś ich radość z grania aktorek, pokazania zawodu trochę od kulis. Z różnymi obawami, wysiłkiem, ale i tą otoczką "gwiazdorską" niektórych, czyli wygórowanymi oczekiwaniami, czy manipulowaniem otoczeniem, wpływaniem na reżysera, na scenariusz.
Co się zdarzyło Baby Jane? / Wikimedia Commons |
MaGa: Ten spektakl jest w ogóle dobrze zrobiony. Bette – Marzena Trybała, taka trochę podstarzała dziewczyna z sąsiedztwa, która umie zakląć, wyśmiać, wykrzyczeć, a po drugiej stronie Joan, Halina Chrobak, niemal jak współczesna celebrytka, zawsze „zrobiona”, zawsze jak dama. Już sam kontrast między obiema wprowadza nutkę uśmiechu, a kiedy wraz z rozwojem akcji obie pokazują czarną stronę swojej duszy, to rzeczywiście zaczyna być śmiesznie… choć dla mnie to raczej śmiech przez łzy.
R: Dobry tekst i dobrze też zagrany. Trochę śmiechu, ale i sporo goryczy w tym jest. I choć to jedynie jeden dzień z planu, ta historia wciąga nas na tyle, że natychmiast mamy ochotę czytać więcej na temat obu aktorek, obejrzeć „Co się zdarzyło Baby Jane”, który zyskał sławę pierwszego "babskiego" filmu Hollywood. W tym ich wzajemnym dogryzaniu, jakie widzimy na scenie, pokazują nam się obie trochę bez masek, takie jakie są naprawdę i to jest właśnie fascynujące.
MaGa: Jakby nie patrzeć na obie tytułowe aktorzyce-wiedźmy, spektakl jest udany. Chyba najładniejsza scenografia jaką widziałam w Teatrze Druga Strefa od kilku lat, przy tym przemyślana i staranna. Dwie bardzo dobre aktorki i dobra reżyseria tworzą razem bardzo udany spektakl. Jako, że byliśmy na premierze, to widać było niekiedy „spinkę” obu pań w I akcie, ale już II akt przebiegał dobrze. Podobało mi się również tło muzyczne i oświetlenie – wszystko przebiegało bez zarzutu. Ja mogę śmiało polecić ten spektakl, a Ty?
R: Ja pewnie się będę wybierał za jakiś czas po raz drugi, być może zabierając na to kolejne osoby. Polecam jak najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz