sobota, 24 sierpnia 2019
Współczesna rodzina - Helga Flatland, czyli wasze i moje życie
Kolejny tomik z serii skandynawskiej Wydawnictwa Poznańskiego. I lektura na pewno niebanalna. Trochę przypominała mi Sagę Rodziny Neshov, choć mam wrażenie że mniej dowiadujemy się o samych bohaterach. Flatland skupia się na ich emocjach, pokazuje jak mogą oni różnie patrzeć na te same rzeczy, inaczej je odbierać.
Nie dzieje się wiele, za to w warstwie emocjonalnej bardzo dużo.
Jedno zdarzenie, jedna decyzja, ciągnie za sobą całą lawinę, a gdy się ta mocno coś rozpamiętuje i przeżywa, nic dziwnego że trudno ogarnąć sprawy bieżące.
Trójka rodzeństwa: Liv, Ellen i Håkonem to dorośli ludzie, każde ma jakieś swoje życie, plany, karierę. Są różni, czasem sobie zazdroszczą albo się na siebie złoszczą, ale rzadko mówią o swych żalach otwarcie, uważając że tak nie wypada. Razem świętują, odpoczywają i na pewno łączą ich chwile spędzane z rodzicami. Gdy jednak ci zaskakują ich decyzją o rozstaniu, wszystko zaczyna się walić jak domek z kart. Kryzys, który wydawałoby się ich nie powinien tak mocno dotknąć, porusza ich bardziej niż samych rodziców. Nagle całe dzieciństwo, młodość, wszystkie wspólne chwile wydają im się kłamstwem, znika fundament, który uważali za trwały. Jak mają więc budować własne szczęście, skoro to które stanowiło wzór okazało się nieprawdziwe?
Każde z rodzeństwa opowiada swój punkt widzenia i dzięki temu jeszcze wyraźniej widać jak wiele rzeczy może być wyolbrzymianych, błędnie interpretowanych, ile różnych żali i traum można w sobie nosić, czasem je nawet samemu sobie fundując albo jej pielęgnując. Gdzie szukać wsparcia w takich chwilach, gdy czujesz że wszystko ci się rozpada... I nawet do rodziców nie możesz pójść, bo nie chcesz dać im do zrozumienia, że akceptujesz ich decyzję, idąc zresztą do jednego, zranisz drugie. Każdy tak naprawdę jest skupiony jedynie na sobie, oczekując wsparcia od innych niezależnie od tego co zrobi, ale nie mając w sobie zgody by dać takie wsparcie innym gdy coś zrobią niezgodnie z jego wizją...
Ciekawe przede wszystkim w warstwie psychologicznej. Trochę ciarki przechodzą, gdy pomyślisz, że przecież twoja rodzina też funkcjonuje gdzieś w podobnej iluzji dobrych relacji, nigdy nie schodząc jednak na głębszy poziom problemów... Uśmiechamy się. Wszystko jest dobrze. Nawet gdy w środku mamy ochotę krzyczeć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I znów chciałoby się zbierać...ech!
OdpowiedzUsuń