niedziela, 13 czerwca 2021

Wiedźmy - Ewa Cielesz, czyli czy wszystko jest kwestią motywacji?

Mam słabość do książek Ewy Cielesz, choć zwykle jakoś nie przepadam za literaturą obyczajową. U tej autorki rzadko jednak bywa słodko, ckliwie i wzdychająco, co zwykle kojarzy się z takimi książkami. Ona wrzuca swoje bohaterki w dość dramatyczne sytuacje, nie rozdrabniając na części pierwsze wszystkich uczuć i myśli, a pokazując proces radzenia sobie z trudnościami, konsekwencje pewnych wyborów i decyzji. Życie drodzy Państwo - samo życie. I choć wiele z tych sytuacji ktoś inny rozpisał by może jeszcze bardziej emocjonalnie, wyciągnął z nich więcej, choć czasem mam wrażenie, że zbyt szybko autorka przechodzi do kolejnego etapu, czytam jej powieści z dużą przyjemnością. Może dlatego, że ma dar, byśmy jako czytelnicy przejęli się losami wykreowanych przez nią postaci, nawet jeżeli nie do końca akceptujemy ich wybory?

Po trylogiach przychodzi czas na powieści, które są pewną zamkniętą całością (wszystkie linki do recenzji książek Ewy Cielesz na moim blogu znajdziecie na górze w zakładce Przeczytane). "Wiedźmy" to nie jedna, a nawet trzy historie, przeplatające się i uzupełniające. Trzy kobiety, jedno miejsce i gdzieś w tle wyraźny wątek ezoteryczny, który niezależnie czy bohaterki będą w te siły wierzyć czy nie, będzie wpływał na ich życie. 


Jako sceptyka trochę drażniły te elementy - nie wierzę we wróżby, prędzej w bioenergoterapię, choć i w tym przypadku nie ma we mnie entuzjazmu, a tu sporo takich opisów, z których wyraźnie wynika mocne przekonanie, że to nie tylko działa, ale nawet może być dużo skuteczniejsze niż tradycyjna medycyna. Sporo szkód można narobić takimi słowami, zwłaszcza gdy obrońców wskazujących na potrzebę chodzenia do lekarzy i słuchania ich porad, wygłaszają tu osoby delikatnie mówiąc średnio sympatyczne. I nie pomaga mi w przyjęciu tego wątku podkreślanie, że ważne jest własne nastawienie, wiara, motywowanie, gdy to zmierza w kierunku: afirmacja działa na wszystko i czego będziesz pragnąć to będziesz mieć... Choroba, śmierć partnera, nieszczęścia i problemy miałyby wynikać jedynie z własnego nastawienia, lęków, niespokojnego umysłu? Przecież nawet los bohaterek nie potwierdza takich teorii. Ważne raczej byłoby stwierdzenie - od Ciebie zależy czy się pozbierasz, czy się nie załamiesz, czy weźmiesz ponownie życie w swoje ręce. Czasem rzeczywiście uczepienie się przeszłości, skupienie się na tym co było, ogromnie ciąży i nie pozwala na to, by znalazło się miejsce na radość czy szczęście.
Niezależnie od mojego podejścia do tych wszystkich elementów o których wspomniałem, stanowią one tu ważne tło, może pomagają w wykreowaniu odrobiny tajemnicy (bo znalazło się miejsce i na duchy). Wolałbym żeby ten wątek nie był aż tak intensywny, ale to nie znaczy, że nie zaangażowałem się jakoś w losy bohaterek, w ich wybory. Trzy kobiety. Pragnące spokoju, szczęścia, mające marzenia. I bardzo życiowe sytuacje, z którymi muszą się zmierzyć, gdy nagle zdarza się coś nieoczekiwanego lub gdy początkowo niedostrzegalnie, z dnia na dzień coś zaczyna się psuć. Partnerzy, dzieci, przyjaciele, zawiść i życzliwość, z którymi nie zawsze potrafimy adekwatnie sobie poradzić. Codzienność przez którą czasem przechodzi się fruwając, ale tym bardziej potrafi być bolesna, gdy ściąga nas w dół i pozbawia złudzeń. Jest coś takiego w powieściach Cielesz, że nie masz wrażenia (jak to czasem przy obyczajach bywa) wchodzenia w banalne i przerysowane obrazy rodem z telenowel. Nawet jak brakuje w nich detali pogłębiających realność, to dużo w nich prawdziwych emocji i życiowych dylematów. Może dlatego tak dobrze się to czyta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz