niedziela, 24 marca 2024

Vanya, czyli solowa wersja „Wujaszka Wani”

„Vanya” to ciekawa – bo jednoosobowa - adaptacja „Wujaszka Wani” Antona Czechowa. Obraz nie tyle - jak u Czechowa - rozkładu XIX-wiecznej Rosji, upadku ziemiaństwa i destrukcji inteligencji, a na tym tle historia nieodwzajemnionej miłości, co raczej ponadczasowy przekaz o kondycji naszego człowieczeństwa – naszych marzeń, żalów i nadziei. Na pozór wszystko jest w porządku. Wszelkie emocje kłębią się, buzują żywym ogniem pod skórą, niewidoczne dla oczu pozostałych, a jednocześnie czuje się to unoszące się nad sceną pragnienie miłości i odmiany swojego losu.

Tytułowy Vanya na wszystko w życiu musiał zapracować. Zbyt pochłonięty zaspakajaniem potrzeb innych nie myślał o sobie, a teraz, mając 47 lat zdaje sobie sprawę, że nie ma nic. Nie zdobył wykształcenia, nie założył rodziny, nie zaznał żadnego szczęścia, nie odłożył nawet pieniędzy na swoją starość. Kiedy chce się zbuntować, bo ma poczucie krzywdy, nawet własna matka odwraca się od niego. To człowiek, który zawsze żył dla innych i to ze świadomością, że tak żyć należy, a na koniec został jedynie z wiedzą, że inne wybory może byłyby dla niego lepsze, bardziej korzystne, dałyby mu odrobinę szczęścia.

Andrew Scott w gra w tej inscenizacji wszystkich bohaterów - osiem postaci, a żadna z nich jest nie jest szczęśliwa. Dobrze jest, idąc na ten spektakl, znać treść tego dramatu, bo mimo niewątpliwie udanej gry Scotta są momenty, w których można się zagubić. Przechodzenie z jednej postaci w drugą jest niekiedy tak delikatne, że ciężko to wychwycić, choć po jakimś czasie zauważmy kiedy aktor przechodzi metamorfozę. Należy być bardzo skupionym, bo ten dramat to subtelna gra kłamstw i prawdy.

Andrew Scott gra wyśmienicie. Przeistacza się jak kameleon z postaci w postać i choć każda z nich jest inna. Każda z nich otrzymuję taką cząstkę człowieczeństwa od samego aktora, że nawet rozkapryszony i roszczeniowy reżyser (w oryginale – profesor) zyskuje odrobinę naszej czułości i zrozumienia.

 

Wszystkie tematy z „Wujaszka Wani” są poruszone w „Vanyi”. Tym większe brawa dla Scotta, że poradził sobie z tak rozległą materią. Grać wszystkie role z czworokąta miłosnego (piękna szwagierka, siostrzenica, lekarz i Wanya) to doprawdy niesamowity wyczyn.

Jednocześnie trzeba przyznać, że ta innowacyjność jednak nie wybrzmiewa w tematach tak mocno jak w oryginalnym dramacie, nie do końca pozwala się wgłębić w ludzką psychikę.

Spektakl bardzo ciekawy, inny i bardzo dobrze odebrany przez publiczność. Nawet tu, w sali kinowej Multikina otrzymał mocne brawa co zdarza się rzadko.

Warto to zobaczyć.

MaGa

Więcej o cyklu National Theatre Live, czyli najciekawszych pokazach teatralnych w Multikinie: kliknij tu.
Multikino – NTL – „Vanya” – West End Londyn
Autor: Simon Stephens
Reżyser: Sam Yates
Obsada: Andrew Scott

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz