No właśnie: Muminki zna każdy. Ale w sumie o ich twórczyni, czyli fińskiej artystce Tove Jansson wiemy chyba dużo mniej. A to postać na pewno ciekawa, niebanalna. Córka znanego rzeźbiarza, artystka, która jakoś nie mogła przebić się ze swoją twórczością, pisarka (nie tylko bajek), a tu kojarzona jest jedynie z serią, która początkowo była dla niej kreśleniem bazgrołków, zabawą, potem sposobem na zarabianie na życie. Czy to spełniało jej ambicje artystyczne? Nie bardzo. Czy wyrażała w ten sposób swoją wrażliwość? Jak najbardziej. Każdy kto czytał Muminki wie, że tam pełno spraw, które są nie tylko dziecięce. Warto więc pogrzebać więcej i zainteresować się postacią Tove Jansson, co zamierzam w niedługim czasie nadrobić (nawet gdzieś na horyzoncie miałem jej biografię i jakąś pozycję niedawno u nad wydano, ale stosy do czytania takie, że ciężko czasem nadążyć z tym wszystkim co by się chciało pomiędzy tym co czasem trzeba szybko przeczytać).
A na razie film Tove. Melancholijny. Skupiony na jej życiu uczuciowym (delikatnie powiedzmy, że skomplikowane), na niespełnionych ambicjach artystycznych. Nie znajdziemy za to tu......sławy, sukcesu, uwielbienia dzieci. Ciekawie byłoby zobaczyć jak w tym się odnajdywała. Z taką osobowością pewnie nie było jej łatwo - niby potrafiła się bawić w znanym sobie towarzystwie, wydawała się jednak osobą dość zamkniętą w sobie, nieśmiałą, nawet może zakompleksioną. W końcu przez długie lata nie mogła o sobie powiedzieć: odniosłam sukces. W nieogrzewanym mieszkaniu, które własnoręcznie remontowała, żyła tak jak chciała. Sypiając z kim chciała, tworząc tak jak chciała.
I co ciekawe, twórcy filmu tak skupili się na niej, że nawet nie pokazują kontrowersji jakie mogło to budzić. Seans może się trochę dłużyć, ale jako wstęp do poznania postaci Tove, rzecz może okazać się całkiem ciekawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz