Pisanie o tej książce powinienem zacząć od tego jak poznałem Martę. Otóż razem szliśmy na Camino i od słowa do słowa okazało się, że wraz z mężem prowadzą gospodarstwo agroturystyczne w górach, tuż przy Głównym Szlaku Beskidzkim, który jest moim kolejnym wyzwaniem/marzeniem. Mam więc już przynajmniej jeden nocleg pewny :) Może łatwiej będzie mi się zmobilizować. A potem wchodząc na ich profil znalazłem również informację o książce i z ciekawością zacząłem o nią podpytywać. Marta oczywiście krygowała się, że to nic takiego, ot po prostu zapiski, które były dla niej istotne, a które zebrała razem. Ale powiedzcie - czyż to mogłem przegapić, skoro to tak bliskie też mojemu podejściu do prowadzenia notatnika. U mnie to podporządkowane recenzjom, choć pewne refleksje osobiste nie raz przemycam, u niej dużo za to spotkań z ludźmi, szczególnie z gośćmi jacy do nich zaglądali w drodze po GSB. Za każdym takim spotkaniem kryje się przecież jakaś historia, jakieś wspomnienie, a niektóre są na tyle ważne i poruszające, że człowiek chce się nimi podzielić. I tak właśnie powstawało "Którędy na K2". Będzie o górach, ale również o wędrowaniu przez życie pokonując szczyty nie mniejsze niż Himalaje. Przecież każdy czasem staje przed takim wyzwaniem. Ci zdrowi, pełni sił, porywają się na to co wydaje się niemożliwe, ale czasem spotkają na swojej drodze kogoś przed kim i oni z podziwem muszą westchnąć, że walczą z nie mniejszym uporem i to latami z czymś dużo trudniejszym niż zdobyte przez nich szczyty czy pobite rekordy. I piękne jest to, gdy czasem dochodzi do takiego spotkania i rozmów. Z jeden strony pewnie marzenia: ja też bym chciał śmigać po górach, cieszyć się naturą, a z drugiej być może pojawia się czasem pokora i zaduma nad tym czy jest sens wciąż gonić, że są rzeczy ważniejsze. To wszystko w książce Marty jest. Ważna jest dla niej wiara, która pomaga w różnych trudnych chwilach, m.in. w chorobie, która zawisła nad nią w pewnym momencie niczym wyrok. Nie tylko przeszła przez operację, której w wielu miejscach nie chciano się podjąć, ale i wróciła do aktywności zadziwiając pewnie niejednego lekarza. I wciąż zadziwia, będąc wyraźnym znakiem, że wiara pomaga pokonywać ból i własne niedoskonałości, bez skargi i zgorzknienia. Zawsze życzliwa, uśmiechnięta, otwarta na innych - nic dziwnego, że każdy kto zagląda do nich w gościnę, dostrzega to i potem wspomina tak mocno, gdy może powracając do agroturystyki Za lasem i kultowej Chaty Józefa.
Marta zbiera okruchy tych spotkań, wpisy z kroniki dla gości, rozmowy, fragmenty jakichś ważnych dla siebie rekolekcji i wszystko to układa w opowieść o tym, że każdy ma w swoim życiu własne K2, jakieś wyzwania. Bywa tak, że ktoś ma w sobie wiele lęku, frustracji, gniewu i nie bardzo chce dostrzec, że ta droga ma sens, że idąc nią z otwartą głową i próbując pomagać na niej innym, można doświadczyć już tej namiastki szczęścia jaką znają wszyscy kochający góry. Wtedy szczyt też smakuje inaczej! Krok za krokiem do celu. Gdy jedni narzekają, że wciąż jest pod górkę, inni cieszą się, że jeszcze trochę wysiłku i będą mogli odpocząć.
Trochę humoru, trochę refleksji i choć to bardzo osobiste, to publikując tą książkę Marta dzieli się tym wszystkim, mając nadzieję, że komuś może tym pomóc, sprawić że człowiek się uśmiechnie i trochę inaczej spojrzy na swoje problemy. I zatęskni za takim miejscem, gdzie można odpocząć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz