poniedziałek, 31 października 2022

Silent twins, czyli to co mogłoby drażnić, najbardziej tu zachwyca

Nic tylko życzyć polskim twórcom takiej dojrzałości jaką pokazała Agnieszka Smoczyńska swoim pierwszym "międzynarodowym" filmem. Zawsze miała ciągoty, żeby tworzyć "coś innego" i na szczęście nie traci wrażliwości, wyobraźni. Silent twins zachwycają nie tylko świetną grą aktorską (Letitia Wright i Tamara Lawrence), ale i pomysłami na to jak zabrać widza w świat bohaterek tego filmu, do ich głów i serc. Gdybyśmy pozostali jedynie na poziomie realności, byłaby to zdecydowanie pełna bólu historia o tym jak społeczeństwo nie potrafiło pomóc, wolało skazać na izolację i zamknąć za kratami, zamiast podejmować kolejne starania. Smoczyńska jednak nie chciała pozostać jedynie na tym poziomie i dlatego ten obraz może tak fascynować i poruszać, mimo wszystkich niedopowiedzeń i braku napięcia. Nie dowiemy się ani co dokładnie doprowadziło do tego, że bliźniaczki wybrały milczenie i zamknięcie się we własnym świecie (choć przemoc i rasizm rówieśników mogły mieć tu jakieś znaczenie), nie zrozumiemy istoty tej więzi jaka między nimi była, tego jak się odpychały, a jednocześnie nie potrafiły bez siebie żyć, jakby jedna czuła to samo co druga. Przez lata razem, prawie nie kontaktując się z innymi, stworzyły własny dziwny świat, w którym zwykłe nastoletnie marzenia przeplatały się z zupełnie fantastycznymi historiami. W fabule i warstwie wizualnej udało się trochę wykorzystać tej dziwnej, trochę mrocznej atmosfery jaką można wyczuć w ich opowiadaniach, rysunkach - przecież bliźniaczki June i Jennifer to postacie realne, ta twórczość została odkryta gdy stało się o nich głośno po artykułach w prasie. Smoczyńska sugeruje sekrety, ale i umiejętnie lawiruje do końca, niewiele zdradzając. Nawet gdy pojawia się na horyzoncie pomoc dla dziewczynek, skazanych na dożywotni pobyt w zakładzie psychiatrycznym, nie dostaniemy wcale konkretów i happy endu. Zamiast więc stwierdzenia, że to film o byciu innym, o tym jak społeczeństwo to odrzuca, chyba bliższym prawdy będzie powiedzieć: to opowieść o tym, że traumy i to co trudne można przetrwać przede wszystkim dzięki zbudowaniu własnych barier, jakiegoś wewnętrznego świata. Cholera, nawet mało delikatny akt seksualny można w głowie przerobić na coś pięknego. Chyba właśnie to podobało mi się w filmie najbardziej - pokazanie tej wewnętrznej wrażliwości, piękna świata jaki razem zbudowały, na przekór otoczeniu, czułości jaką miały wobec siebie.    
Podobnie jak "Fuga" - ta produkcja zachwyca oryginalnością, może właśnie pewnym niedomknięciem, przestrzenią na własne interpretacje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz