Nic tylko życzyć polskim twórcom takiej dojrzałości jaką pokazała Agnieszka Smoczyńska swoim pierwszym "międzynarodowym" filmem. Zawsze miała ciągoty, żeby tworzyć "coś innego" i na szczęście nie traci wrażliwości, wyobraźni. Silent twins zachwycają nie tylko świetną grą aktorską (Letitia Wright i Tamara Lawrence), ale i pomysłami na to jak zabrać widza w świat bohaterek tego filmu, do ich głów i serc. Gdybyśmy pozostali jedynie na poziomie realności, byłaby to zdecydowanie pełna bólu historia o tym jak społeczeństwo nie potrafiło pomóc, wolało skazać na izolację i zamknąć za kratami, zamiast podejmować kolejne starania. Smoczyńska jednak nie chciała pozostać jedynie na tym poziomie i dlatego ten obraz może tak fascynować i poruszać, mimo wszystkich niedopowiedzeń i braku napięcia. Nie dowiemy się ani co dokładnie doprowadziło do tego, że bliźniaczki wybrały milczenie i zamknięcie się we własnym świecie (choć przemoc i rasizm rówieśników mogły mieć tu jakieś znaczenie), nie zrozumiemy istoty tej więzi jaka między nimi była, tego jak się odpychały, a jednocześnie nie potrafiły bez siebie żyć, jakby jedna czuła to samo co druga. Przez lata razem, prawie nie kontaktując się z innymi, stworzyły własny dziwny świat, w którym zwykłe nastoletnie marzenia przeplatały się z zupełnie fantastycznymi historiami. W fabule i warstwie wizualnej udało się trochę wykorzystać tej dziwnej, trochę mrocznej atmosfery jaką można wyczuć w ich opowiadaniach, rysunkach - przecież bliźniaczki June i Jennifer to postacie realne, ta twórczość została odkryta gdy stało się o nich głośno po artykułach w prasie. Smoczyńska sugeruje sekrety, ale i umiejętnie lawiruje do końca, niewiele zdradzając. Nawet gdy pojawia się na horyzoncie pomoc dla dziewczynek, skazanych na dożywotni pobyt w zakładzie psychiatrycznym, nie dostaniemy wcale konkretów i happy endu. Zamiast więc stwierdzenia, że to film o byciu innym, o tym jak społeczeństwo to odrzuca, chyba bliższym prawdy będzie powiedzieć: to opowieść o tym, że traumy i to co trudne można przetrwać przede wszystkim dzięki zbudowaniu własnych barier, jakiegoś wewnętrznego świata. Cholera, nawet mało delikatny akt seksualny można w głowie przerobić na coś pięknego. Chyba właśnie to podobało mi się w filmie najbardziej - pokazanie tej wewnętrznej wrażliwości, piękna świata jaki razem zbudowały, na przekór otoczeniu, czułości jaką miały wobec siebie.
Podobnie jak "Fuga" - ta produkcja zachwyca oryginalnością, może właśnie pewnym niedomknięciem, przestrzenią na własne interpretacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz