Ciekaw jestem czy ktoś u nas by się odważył zrobić taki film - z jednej strony zamach, zagrożenie terroryzmem, islamofobia, przemoc, a z drugiej toczy się normalne życie, ludzie się pieprzą, zachowują się totalnie nieodpowiedzialnie, niby rozmawiają o zagrożeniach, ale je ignorują. I choć to nawet pozytywne, że mimo uprzedzeń, gdy napotykają konkretnego człowieka w potrzebie, wyciągają do niego rękę, zabawne jest to, że nadal wpadają w stan podejrzliwości i totalnej niechęci do imigrantów. To balansowanie między postawą odrzucenia i strachu, a empatii i życzliwości, bo to już "nasz Arab", jest nawet zabawne, choć raczej nie nazwałbym tego filmu komedią.
Mimo całej jego absurdalności - zakochać się w prostytutce, która zresztą ma męża i poukładane życie, wpuścić do domu kogoś z ulicy, pouczać kogoś o moralności, gdy potem się ją ignoruje - tu niewiele jest logiki i prawdopodobieństwa. To jakby do komedii, w której sprawy łóżkowe są tematem numer jeden, nagle wepchnąć coś super poważnego i traumatycznego.
Czy w takim razie to film pokazujący schizofrenię w jakiej żyje Francja? Bogate dzielnice raczej nie są przyzwyczajone do obecności szemranego towarzystwa, ale żyją w ciągłym strachu przed nimi. Pojawia się wątek narkotykowych gangów, przemocy, czy choćby zamachu, po którym pojawia się groza, ale mimo to mieszkańcy żyją tu w jakimś dziwnym stanie, jakby zagrożenie o którym mówią, było czymś odległym. Pogadać, pogrozić strzelbą, to wciąż jednak jakaś dziwnie absurdalna atmosfera, nic serio.
No i jeszcze ten bohater, z którym każdy bez wyjątku chce iść do łóżka, choć przecież trudno o nim powiedzieć, żeby był wyjątkowo atrakcyjny... Dziwna ta historia, nie klei mi się zupełnie, może gdyby oddzielić z niej to co poważniejsze, jakoś logicznie powiązać, przyjemność z oglądania byłaby większa.
A tłumaczenie tytułu już nawet się nie chce komentować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz