Książka wybrana jako lektura na DKK, która okazała się całkiem miłą niespodzianką. Nie wiem jak będzie z dyskusją na jej temat, ale mam wrażenie, że ostatnie kilka lat nauczyło nas, że takie wizje, choć brzmią fantastycznie, mogą niestety dość szybko okazać się realnością. Świat, który znamy, pewny i bezpieczny z dnia na dzień okazuje się jakąś iluzją, wydmuszką, czy bańką mydlaną, która może łatwo ulec zniszczeniu. Jakie konto w banku, jaka kariera? Gdy przychodzi kryzys wszystko to może okazać się nic nie warte. I choć autorce może było łatwiej uzyskać efekt odcięcia od świata, braku możliwości ucieczki nawet dla najbogatszych, bo przecież akcja dzieje się na wyspie, chyba każdy z nas czytając to będzie miał ciarki na plecach.A rozpoczyna się dość banalnie - oto Islandia, kraj nowoczesny, świetnie rozwinięty, orientuje się, że nie ma komunikacji ze światem - nie działa Internet, nie działają telefony poza wyspę, nikt nie zna przyczyny awarii ani nie potrafi powiedzieć ile będzie to trwało. Są również inne konsekwencje - nie latają samoloty, nie ma możliwości kontaktu ze statkami, a te które próbują nawiązać kontakt z kontynentem, nie wracają. Islandczycy muszą przyjąć do wiadomości, że przez pewien czas muszą radzić sobie sami, a im dłużej to trwa, okazuje się to coraz trudniejsze. Kraj, mimo rozwiniętych technologii, raczej nie jest samowystarczalny - brak nie tylko surowców, lekarstw, ale i żywności. Dotąd nie wydawało się to problemem - wszystko było w sklepach, ale teraz pieniądze z dnia na dzień tracą na wartości, zaczyna obowiązywać handel wymienny.
Całą opowieść poznajemy głównie z punktu widzenia dziennikarza, który przyjaźni się z kobietą z rządu, która wykorzystała sytuację, by przejąć całą władzę w państwie. Kryzys sprawia, że łatwo operować zarówno apelami o odpowiedzialność, odsuwać w czasie kolejne wybory, wprowadzać zaostrzenia przepisów, ale i manipulować informacjami. Mężczyzna obserwuje te mechanizmy, ale i sam w tym uczestniczy, wybierając wygodę, dostęp do żywności, od sprzeciwu. Cena spokoju wydaje się kosztowna, ale jeżeli jej alternatywą miałby być chaos...
To jednak nie tylko powieść o nadużyciach władzy, o tym jaka jest waga podejmowanych decyzji (np. gdy masz świadomość, że zdolna do przetrwania przy zasobach żywności będzie jedynie mniej niż połowa społeczeństwa), to obraz tego jak zwykli ludzie zmieniają swoje postawy, zasady, pod wpływem okoliczności. Nie chodzi nawet o rozboje, o cwaniaków, którzy próbują zarabiać na tym co uda się im się zgromadzić, ale też o przewartościowanie całego życia. Oto sposobem na przetrwanie okazuje się praca na roli i jest więcej chętnych do jej podjęcia za talerz zupy, niż miejsc. Kultura, nauka, wszystko co dotąd było dla nas ważne, okazuje się niewiele warte.
Gorzki to obraz, ale przecież mimo specyfiki warunków w jakich żyje społeczność Islandii, niestety dość prawdopodobny w różnych miejscach świata. Gdy człowiek głodny, rządzą nim podstawowe potrzeby i niestety niewiele w nim empatii i solidarności wobec innych, do głosu dochodzi egoizm i prawo siły.
Niby dość proste, pozostawia trochę niedosytu, ale naprawdę daje do myślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz